Recencja "Ostatniego Jedi"
Dodane przez Lord W dnia 18 styczeń 2018 13:44
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce ...
Gwiezdne Wojny
Epizod VIII
Ostatni Jedi (recenzja)
Minęły dwa lata od "Przebudzenia Mocy" i na ekranach kin pojawił się "Epizod VIII Gwiezdnych wojen - Ostatni Jedi". Postanowiłem, że tym razem także podzielę się wrażeniami jakie towarzyszyły mi po seansie.
Reżyserem "Ostatniego Jedi" został Rian Johnson, który przejął pałeczkę od J.J. Abramsa. Dotychczas miałem przyjemność oglądać jeden jego film jakim był "Looper" (tyt. pol. "Pętla czasu") z Brucem Willisem w roli głównej. Film fantastyczny z elementami filozoficznymi, który zrobił na mnie dobre wrażenie. Widać, że reżyser odcisnął swoje piętno na najnowszym filmie gwiezdnowojennej sagi, ale o tym za chwilę.
Film rozpoczyna się tuż po "Przebudzeniu Mocy". Po zniszczeniu Bazy Starkillera Najwyższy Porządek przystępuje do natychmiastowego kontrataku, a siły Ruchu Oporu kurczą się z minuty na minutę. Rebelianci zmuszeni są do ewakuacji. Dominuje zatem motyw podróży, a właściwe ucieczki. Drugą osią fabularną jest wątek mistrza i ucznia pomiędzy Lukiem Skywalkerem a Rey. Oboje zmagają się z przeszłością, by na koniec włączyć się do walki z Najwyższym Porządkiem.
Tradycyjnie najwięcej uwagi można mieć do scenariusza. Na poziomie ogólnym jest chaotyczny, nielogiczny i niespójny. Jeśli zaś chodzi o poszczególne sceny to wiele z nich jest znakomitych i przykuwających uwagę. Początek filmu znacząco kontrastuje z tym co zobaczyliśmy w poprzedniej części, gdzie Najwyższy Porządek jest w rozsypce, a Ruch Oporu ma całkiem spore siły, choć akcja przechodzi niemal płynnie w stosunku do poprzedniej części. Fabuła VIII Epizodu jest kompilacją tej z Epizodu V i Epizodu VI. Niestety wszystkie główne motywy zostały powtórzone, co uwzględniając fakt, że "Przebudzenie Mocy" również czerpało garściami z "Nowej nadziei", nie wyszło filmowi na dobre. Podkreślić należy, że w starej trylogii mieliśmy trójkę przyjaciół, połączonych wspólnymi wydarzeniami. Tymczasem w "Ostatnim Jedi" mamy ewidentnie do czynienia z trójką bohaterów, którzy praktycznie się nie spotykają. Te trzy linie fabularne, w gruncie rzeczy nie zmierzają płynnie i naturalnie do wspólnego końca, co jest trochę irytujące. W dodatku odnosi się wrażenie, że niektóre wątki, a zarazem postacie w nich uczestniczące są zbyteczne.
Drugą kluczową wadą jest nierównomierne rozłożenie akcji z dwoma punktami kulminacyjnymi. Kolejny raz scenarzysta nie wiedział także jak rozdzielić głównych bohaterów, którzy się razem spotkali. Tym razem zamiast rozstępującej się ziemi mamy do czynienia z rozpadającym się statkiem. Motyw ten jest lepszy i bardziej zasadny w kontekście ogólnej fabuły, jednakże dużo brakuje mu do rozstania Luka z Vaderem na Bespinie. Powoduje to, że losy bohaterów są kreowane na siłę zgodnie ze schematem. Brakuje naturalnej płynności i logiki w działaniu bohaterów.
Dużo jest za to pojedynczych dopracowanych scen, które jak wcześniej wspominałem nie tworzą spójnej całości. Jedną z lepszych jest rozmowa pomiędzy Lukiem a R2-D2, w której przez chwilę powrócił dawny radosny, optymistyczny Luke pobudzony projekcją Lei sprzed lat. Do bardzo dobrych zaliczyć należy sceny z Rey i Kylo Renem pokazujące łączącą ich więź. Scena finałowa z Lukiem również robi wrażenie. Pozytywnie należy ocenić wszelkie odniesienia do poprzednich części w postaci osób i rzeczy jak np. kostek z kabiny Sokoła Milenium, zatopionego X-wing, czy też wykładu o Mocy. Wspomniany zostaje motyw upadku Zakonu Jedi oraz wątek relacji pomiędzy Obi-Wanem Kenobim oraz Anakinem Skywalkerem. Tu bardzo duży spoiler: w filmie pojawiają się inni Jedi. Bardzo dobrze należy też ocenić finałową bitwę w kosmosie. Finał tej batalii został szczególnie wyróżniony sceną pełną bieli (lub jak kto woli odcieni szarości) i ciszy (brak muzyki i dialogów), co należy ocenić jako ciekawy zabieg.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów to z tym bywa różnie. Zdecydowanie najlepiej wykreowaną postacią jest Luke Skywalker, zagrany brawurowo przez Marka Hamila. Jest to postać zmęczonego życiem pustelnika żyjącego w zgodzie z naturą, a zarazem przegranego mistrza, który nie wie jak przywrócić równowagę. Jest to zupełnie inna postać aniżeli Yoda, który pogodził się z porażką i odnalazł spokój ducha na Dagobah. Luke tego spokoju ducha niestety nie odnalazł, gdyż jest obarczony wielką życiową porażką. Równie dobrze wykreowana jest postać Kylo Rena grana przez Adama Drivera. Im dalej w las tym mroczniej. Ren powoli wychodzi z cienia Vadera. Czasami przybiera postać nieokrzesanego szaleńca, a czasami opanowanego manipulatora. Odczuwa się wyraźnie, że jest to człowiek o wielu twarzach, od którego należy trzymać się jak najdalej.
Co najciekawsze trójka głównych bohaterów Rey, Poe i Finn wypada ciut gorzej. Zdecydowanie z tej trójki najlepiej wypada Rey, której kreacja jest konsekwentna i spójna. Nie ma tu brawury i polotu, ale może i taka powinna być ta postać. Niedosyt pozostawia scena kulminacyjna z jej udziałem i pozostawiona w zawieszeniu relacja z Kylo Renem. Jej kreacja wypada gorzej, w związku z podjętą przez scenarzystów decyzją o braku typowego jednego punktu przełomu. Nieco lepiej wypada za to Poe Dameron - postać najsłabiej rozwinięta w "Przebudzeniu Mocy" tu jest postacią wiodącą. W "Ostatnim Jedi" mamy właśnie przemianę wewnętrzną tego bohatera, który zmienia się pod wpływem Lei i Finna, a przede wszystkim admirał Holdo, a której słów kilka potem. W przypadku Finna odnosi się wrażenie, że cały jego wątek jest wykreowany na siłę. Finn wypada jedynie lepiej w towarzystwie Poe. Wypadałoby coś powiedzieć o głównym złym, czyli wodzu Snoke, ale w gruncie rzeczy nie ma za bardzo o czym mówić. Jeżeli ktoś oczekuje, że w "Ostatnim Jedi" rozwinięta zostanie postać Snoka i pokazane zostaną jego relacje z dawnym imperium Palpatine'a to się zawiedzie. Nie wyjaśniono żadnej z jego tajemnic.
Admirał Holdo to moim zdaniem zdecydowanie najlepsza postać drugoplanowa. Jej kreacja pokazuje, że można stworzyć postać, która nie będzie miał wielu minut na ekranie, ale zostanie zapamiętana przez fanów. Nieco gorzej wypada kolejna nowa postać jaką jest Rose - młoda, naiwna i mocno wierząca w sprawę dziewczyna, nie należąca do piękności. Postać Rose wprowadza małe perturbacje w życiu Finna. O ile w klasycznej trylogii mieliśmy trójkąt miłosny Han, Luke, Leia o tyle na koniec "Ostatniego Jedi" wiemy, że będziemy mieli do czynienia z trójkątem Rey, Finn, Rose. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Kolejnym nowym bohaterem jest włamywacz-haker grany przez Benicio del Toro. Postać ta jest odpowiednikiem Lando Carlissiana, ale wypada znacznie słabiej od swojego pierwowzoru. Jedyne co ją wyróżnia to jąkanie.
Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów ze Starej Trylogii to niestety ich kreację są bardzo słabe. Leia podobnie jak Luke to zupełnie inny charakter od tego, który poznaliśmy w oryginalnej trylogii. Jest to postać bardzo rozważna, mniej brawurowa. Pełni rolę przewodnika jakim Han był w "Imperium kontratakuje". Jest postacią dość nijaką i pomimo kilku kluczowych scen z jej udziałem nie wyróżniła się specjalnie. Carie Fisher zagrała ją dość dobrze, a nie było to łatwe, ze względu na nową kreację postaci. Fanom może za to brakować robotów, które były podstawowymi bohaterami wszystkich dotychczasowych część gwiezdnej sagi. Poza epizodami R2-D2, jako przyjaciela Luka praktycznie są one niezauważalne. O ile wprowadzenie nowych bohaterów mogłoby wskazywać na odejścia w cień C-3PO i R2-D2, o tyle BB-8 też jest mało widoczny, choć towarzyszy Finnowi i Rose (nowej bohaterce). Nawet ma swoje kilka minut, ale scenarzyści nie potrafili ich dobrze wykorzystać, gdyż wypada dużo gorzej niż w "Przebudzeniu Mocy".
W przypadku reżyserii na szczególną uwagę zasługują niespotykane dotąd w serii Georga Lucasa rozwiązania, znane z nieco bardziej ambitnych filmów. Akcja rozwija się bardzo szybko i trzyma w napięciu, za wyjątkiem dłużyzn z udziałem Rose i Finna. Jak już to wcześniej zostało wspomniane pewne rozwiązania reżyserskie są nowe w świecie Gwiezdnych wojen. W związku z wartką akcją mamy do czynienia z dosyć częstą zmianą ujęć, które są naprawdę niezwykłe i robią wrażenie - zwłaszcza bitwy kosmiczne i krajobrazy. Wizualnie film wygląda naprawdę dobrze i po pierwszym seansie czuć duży powiew świeżości. Podkreślić tu należy służebną rolę efektów specjalnych. Na szczęście są one dopełnieniem obrazu, a nie najważniejszą jego treścią. To jest dużym plusem najnowszych produkcji, gdzie nie dominuje grafika komputerowa, a prawdziwe lokacja i przedmioty. Z punktu widzenia fana ciekawie wyglądają nowe typy statków i sposoby walki w przestrzeni. Mnie osobiście nieszczególnie do gustu przypadły nowe statki imperium, które są jeszcze bardziej dziwaczne (takie postrzępione trójkąty) niż Executor który w starej trylogii stanowiły ekstrawagancję.
Tym, którzy oczekiwali od "Ostatniego Jedi" klimatu i sposobu realizacji zbliżonego do starej trylogii film nie przypadnie do gustu. Akcja jest zbyt wartka i chaotyczna, a scenariusz burzy logikę znaną z poprzednich filmów, za to powtarza wszystkie najważniejsze schematy, które są w większości przypadków przedstawione dużo mniej atrakcyjnie niż w oryginałach. Postacie, które zobaczymy na ekranie będą znacznie różniły się od tych, które znamy w oryginale (może poza jedną, której rola w całej serii nie ulega zmianie).
Największym plusem filmu jest muzyka Johna Williamsa. O ile motywy w "Przebudzeniu Mocy" były mało wyraziste, o tyle w "Ostatnim Jedi" muzyka wybrzmiewa nieustannie, gdyż jest odzwierciedleniem wartkiej akcji. Mamy tu kompilację zupełnie nowych motywów oraz tych znanych z "Przebudzenia Mocy" (jak choćby motyw Rey, Ruchu Oporu, czy motyw znany nam z trailera) a także z oryginalnej trylogii, w tym szczególnie z "Nowej nadziei". Wytrawni słuchacze dostrzegą także fragmenty wykorzystywane także w dwóch pierwszych częściach sagi. Cechą charakterystyczną utworów jest właśnie duże poszatkowanie różnych motywów.
Pora zatem na podsumowanie. Film sprawiał dużo lepsze wrażenia niż "Przebudzenie Mocy" ale mimo wielu plusów takich jak: znane postacie grane przez lubianych aktorów oraz klimatyczna i wspaniała muzyka był gorszy od "Łotra Jeden". Większość fanów pogodziła się, że zobaczy stare kotlety w nowej panierce, więc nie było to po pierwsze zaskoczeniem, a po drugie ani plusem, ani minusem. Myślę, że podzielił bardziej fanów niż poprzednia produkcja. Części nie spodoba się nowy sposób realizacji i nowe kreacje bohaterów niezgodne z ich dotychczasowym wyobrażeniem. Inni zaś powiedzą, że na to czekali. Obiektywnie rzecz biorąc zachwiany został tradycyjny model filmu znany u Georga Lucasa w związku z rzekłby "podwójną kumulacją". Dla sporej grupy, niezależnie od rezultatów kolejnej części, najnowsza trylogia to skok na kasę i bezczeszczenie kultowego filmu. Ja osobiście uważam, że jest pewna nadzieja. Film owszem zrywa z tym co znamy, ale wniósł trochę świeżego spojrzenia, a zarazem bazował na sentymencie do starych postaci i ich losów. Miał też głębsze przesłania filozoficzne i mniej lub bardziej udane przemiany wewnętrzne Luka, Rey, Poe, Rena czy Rose.
Nie ulega wątpliwości, że był gorszy od oryginalnej trylogii. Od samego początku uważałem, że kontynuacja nie jest wskazana i gdy przyjąłem założenie, że to już nie będą tak dobre filmy jak Epizody 3-6, pozwoliłem sobie na bezproblemowe strawienie "Ostatniego Jedi". Nie jest to film wybitny, ale dość dobre kino fantastyczne - wizualnie lepsze niż dwie pierwsze części sagi wyreżyserowane na przełomie wieków. Ciekawe jakie spojrzenie na film mają najmłodsi widzowie? Wydaje się, że Ren nie jest tak ikonicznym złym jak Vader, ale z drugiej strony jest to postać bardziej złożona, z bardzo nieszablonową psychiką - jest zdecydowanie mniej zrównoważony. Szkoda, że nie widzieliśmy początku jego przechodzenia na ciemną stronę Mocy. Może gdyby to on był głównym bohaterem inaczej spojrzelibyśmy na tą postać i nowe filmy?
Film też w przeciwieństwie do "Imperium kontratakuje" nie skrywał w sobie tajemnicy i nie miał tego ładunku emocjonalnego. Mnie niczym fabularnie nie zaskoczył. Nie poznaliśmy tajemnic Rey i Snoke'a. Słowem - mnie szczena nie opadła, a najbardziej wzruszyły mnie jedynie sentymentalne odniesienia.
Ponownie wybiegając w przyszłość liczę, że w kolejnej części poznamy trochę więcej faktów na temat bohaterów i że w reszcie będzie coś zaskakującego. Ciekawe jak ułożą się relacje pomiędzy Kylo Renem i Rey, ale mam nadzieję, że w momencie ich ostatecznego spotkania nie rozdzieli ich znowu rozstępująca się ziemia lub rozpadający się statek. Kierunek zmian jest dobry. Pora tylko wrócić do starego klimatu, ale nie do starych schematów.
Ocena 7/10
PS. Moc tak chciała, że w drodze do kina zgarnął mnie Thingol i razem uczestniczyliśmy w sensie ... choć wybieraliśmy się oddzielnie. Moc jest z Nami!