Spotkanie Utapau XL
Dodane przez Lord W dnia 06 lipiec 2010 19:13
Wprowadzenie.
Zarówno napisy jak i pierwszy akapit nie mają bezpośredniego związku ze spotkaniem, a są jedynie twórczą historią w nawiązaniu do niego. Także jeżeli ktoś nie chce wysilać umysłu w interpretacji poniższych słów, proszę o pominięcie wspomnianego tekstu.
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce ....
Spotkanie XL
Imperium zbiera wszelkie informacje w galaktyce
dzięki siatce dobrze wyszkolonych szpiegów
będących pod dowództwem Dartha Trąbki
pełniącego funkcję wielkiego admirała (Chudeusza)
W jego posiadanie trafia informacja o spotkaniu
rebeliantów z Utapau oraz jednostek separatystycznych
w skład którego wchodzą klony WAR
pod dowództwem Kriscrowa i Alucarda.
Celem imperium jest odzyskanie holocronu
zawierających zapisy z bitew sprzed lat
oraz pozyskanie informacji o tym
licznym i jakże ważnym spotkaniu...
Chudy oficer w stopniu admirała stał wpatrując się w iluminator i zgromadzoną flotę. Rozmyślał o otrzymanej niedawno informacji. Jakie było Jego zdziwienie gdy usłyszał o starych znajomych rebeliantach z "Utapau". Wraz z niewielką grupą separatystyczną mieli zrobić kolejne wielkie spotkanie. Kiedyś on sam pod przykrywką wiele razy brał w nich udział. Ba, zdobył zaufanie owych rebeliantów i do dziś w archiwach imperium są teki z jego raportami. Lecz to spotkanie miało być wyjątkowe, gdyż nadarzała się okazja do zdobycia holocronów, które zostały wykradzione Jedi w czasie potyczki na Endorza, kilka lat po Thrawnie. Darth Trąbka sam zastanawiał się jakim cudem zniszczono 3 AT-ST i cały legion doborowych szturmowców (czyżby znowu te przeklęte Ewoki?). Nadarzała się idealna okazja aby się tego dowiedzieć, bo potomek biorącego udział w tamtych wydarzeniach szeregowca Adolfa (w rzeczywistości łowcy nagród) Alucard miał przybyć na spotkanie. Co bardziej podniecało admirała wiedział on o tym wcześniej niż sami rebelianci. Stał wpatrując się w iluminator. To były piękne czasy - myślał sobie. Nagle gdzieś spomiędzy jego niszczycieli wyłonił się wahadłowiec. Poznał go - to Tydirium komandora Lorda W.
W samo południe czekali na niego, we dwóch jak przystało na prawdziwych rewolwerowców. Jednak dziś okazja była wyjątkowo. Zazwyczaj zmęczeni i nieogoleni, strudzeni wieczną wędrówka i pojedynkami, dziś doprowadzili się do porządku. Jak przystało na łowców nagród czekali w umówionym miejscu, spokojni i opanowani. Nagle ujrzeli go. Czarny smukły prom klasy lambda z dużą prędkością zbliżał się do lądowiska. Powoli i z gracją Oshogbo i Mikel wstali zbliżając się do nadlatującego wahadłowca, po rampie którego schodził Lord W. Niebawem przybyli kolejni: Syndrius, Vesemir, Keyan oraz załoga Sokoła Milenium: Thingol, Chebeat, Exile i Kasia.
Wszelkie poniższe wywody, refleksje i wzwody popełnił Szychu - twórca dobrze znany, choć nieokrzesany.
Zarzucali brak organizacji. Pokpiwali z zerowego zaangażowania i załatwiania wszystkiego na odwal się. Wyśmiewali miejsce, czas i zorganizowane atrakcje (czy też ich brak). W końcu wszyscy wzięli udział. Huh, czterdzieste spotkanie Utapau "zaliczone".
Tak to zwyczajowo bywa, że każdy chciałby jak najlepiej dla siebie. A to, żeby mieć ciepło w tyłek, mieć co jeść czy pić i jeszcze gdzieś po drodze dobrze się bawić. A że każdemu dogodzić nie można, pozostaje dogodzić sobie. Z tym przekonaniem pojechałem do Nieborowa, gdzie SSFGW zorganizowało swe jubileuszowe spotkanie. Z miejsca zaznaczam, iż wszelkie detale natury technicznej (tj. załatwianie, ogarnianie, zaklepywanie, płacenie etc.) pomijam, gdyż niewspominane przyniosą znacznie więcej pożytku.
Dlaczego taki sceptyczny i nieco chaotyczny wstęp? Cóż, każdy kto choć trochę ostatnimi czasy interesował się przygotowaniami do spotkania XL zrozumie powyższe przesłanie.
Nasz czerwcowy meeting (zawczasu okrzyknięty "wielkim") rozpoczął się w sobotnie południe, kilkanaście kilometrów od Skierniewic. Podobnie jak rok temu - w plenerze (tworzymy już chyba tradycję). Na miejsce dotarłem dzięki uprzejmości mojej mamy, po drodze zabierając ze sobą towarzyszy podróży tj. TMP i Algernona. Po wypakowaniu sporej ilości bagażu przywitałem się z pokaźną grupą ludzi na czele z Thingolem, Chebeatem i Oshogbo. Szybko zebrałem co moje (składki znaczy się) i wraz z Prezesem udaliśmy się uregulować należność za weekendowy pobyt w ośrodku. W międzyczasie, ze sklepowej eskapady powrócił Lord W, Keyan i Syndrius, co zaowocowało możliwością obejrzenia z bliska naszych kwater. Gdy każdy znalazł już sobie ciepły i przytulny kącik (nie oszukujmy się, pełniący funkcje jedynie reprezentacyjne), w ruch poszły pierwsze napoje z %Mocą% i przekąski. Żeby nie siedzieć bezczynnie przystąpiliśmy do pierwszego punktu programu, jakim były kalambury Exile. Szybki podział na trzy teamy: Siusiaxy (Keyan, Vesemir, Mikel i ja), Stara Gwardia vel Zagłada jest nieunikniona (czy jak im tam było) w składzie Thingol, Chebeat i Kasia, Lord W oraz team, który nawet boje się przypomnieć jak się nazywał (dość powiedzieć, że TMP gościł w drużynie - oprócz niego Algernon i Syndrius). Gdy rozgrywka trwała w najlepsze wyraźnie dało odczuć się wpływ Mocy na czas i jakość odgadywanych haseł. Co nie zmienia faktu, że było zabawnie. Po dosyć wyrównanej walce wygrał team Siusiaxów - gratulacje! (a dziękuję - przyp. autora)
Pod sam koniec kalambur na miejsce przyjechało wsparcie militarne w postaci klonów i Sylwii. Przywitaliśmy ich serdecznie w myśl zasady im więcej, tym weselej. Dalsza impreza rozbiła się na nieco mniejsze grupki. Część osób poszła uskuteczniać grę na boisku, pozostali oddali się konwersacjom na wszelkie możliwe tematy. Do ogólnego zbiorowiska dołączyli Alucard i KrisScrow, przybywając z nowym zaopatrzeniem. W końcu swą część programu rozpoczął Keyan. W zastępstwie za Ikrita poprowadził on konkurs wiedzowy. Pytania okazały się trudne i zmuszające do myślenia. Niektóre szczerze mnie zaskoczyły (ile macek ma Kit Fisto? ). Ostatecznie po raz kolejny swą wyższość udowodnił Thingol popisując się niebanalnym zbiorem wiedzy z uniwersum. Po części logicznej nadeszła kolej na mały mecz siatkówki. Na stanowisku sędziego odnalazły się zaś dwa owczarki, które stały na straży gry fair play. Nikt nie ośmielał się kwestionować wyszczekanych decyzji, więc rozgrywka przebiegała w miarę spokojnie
Dalszą częścią spotkania należycie zajął się Thingol. Wszyscy zebrali się wokół ogniska, gdzie rozpoczął się pierwszy fanklubowy LARP Star Wars. Debiutancki GM spisywał się doskonale w swej roli, gracze również "poczuli to" i każdy niemal teatralnie odgrywał swą postać. Jako takie spojrzenie na przebieg historii zaprezentował Lord W w swoim wstępie, także macie odniesienie. Od siebie dodam, że wcieliłem się (wraz z Keyanem) w postać rycerza Jedi, który miał za zadanie odnaleźć zdrajców i agentów Imperium, a także nie dopuścić do kradzieży starożytnego holocronu (co się niestety nie powiodło).
Raport nr 26/2010/06/G20
(przytoczony przez komandora Lorda W)
[ ... ]
Wszyscy znajdowali się w kantynie, gdy senator [Lord W] wszedł do środka. Po wymianie uprzejmości rozpoczął penetrację miejsca. Dojrzawszy rycerza Jedi, przywitał się, oraz zapytał o funkcjonariuszy republiki. Młody Jedi (z lekko kręconymi czarnymi włosami, sprawiał wrażenia zamroczonego [Szychu]) nie był jednak skory do rozmowy i nie wyjawił żadnych ważnych informacji. Nagle podszedł do nich lokalny handlarz oferując spodnie (wg informacji wywiadu był to obrotny i groźny przemytnik, znający się na fachu i umiejący robić interesy [KrisScrow]), który został spławiony przez rozmówców. W kantynie roiło się od bezrobotnych (w rzeczywistości łowców nagród i zabójców) i przemytników, nie uwzględnianych w żadnych ewidencjach. Wszyscy zaczepiali senatora prosząc go o pomoc (wśród nich był agent imperium [Vesemir]). Poirytowany zażądał spotkania z dowódcą garnizonu. Próbę zdobycia informacji o osobach w kantynie podejmował inny agent imperium [Algernon] podający się za naukowca - badacza lokalnej fauny i flory. Początkowo towarzyszyli mu: Ewok [Exile] oraz wędrowiec (zamaskowany padawan Jedi [Syndrius]). Gdzieś w kącie siedział drugi Jedi [Keyan], który nie wyjawiał żadnych znaczących informacji. Dopiero po rozmowie z barmanem [Tampi] senator udał się do komandora [Thingol], który przydzielił mu oficera (w stopniu porucznika [Mikel]) do inspekcji bazy oraz dwóch szeregowych [Alucard, Master Dagoth]. Nie obyło się bez spięć i kłótni, ale senator wyszedł za drzwi otrzymawszy wszelkie pozwolenia i informacje.
Zdegustowany tym co zastał w bazie, rozpoczął rozmowę z szeregowymi. Szeregowy Adolf sprawiał wrażenie lekko znudzonego służbą w armii (typowy najemnik, mogący pomóc zarówno republice jak i imperium, ale dbający przede wszystkim o własny tyłek [Alucard]). Niebawem dokonał aktu niesubordynacji narażając się swoim zwierzchnikom i został wyrzucony (lub też sam zdezerterował). Mimo kontaktów senatora z komandorem, a nawet generałem na Corusant, trudno było odnaleźć dezertera, chodź ten upijał się w kantynie razem z barmanem i handlarzami (chodziły słuchy, że i Jedi brali udział w jakiś transakcjach ziół). Inspekcja garnizonu trwała w najlepsze, choć w bazie panował wielki chaos. Agenci imperium donosili o możliwym zamachu. Wtedy do akcji wkroczyli Jedi którzy szybko zaczęli orientować się w sytuacji (ale szukali niewłaściwych osób). Gdy umówili się z senatorem, doszło do zamachu na jego życie. Ten jednak uciekł, gubiąc goniących go zamachowców i chroniących Jedi. Nadarzyła się okazja by raz na zawsze rozwiązać sprawę i ewakuować się w porcie (po ówczesnym zniszczenie generatora ku chwale imperium). Wtedy nastąpił punkt przełomu. Porucznik oraz szeregowy (będący groźnymi łowcami nagród) zaatakowali senatora. Ten bezbronny zginął na miejscu a szeregowiec [Master Dagoth] zabił porucznika [Mikel].
Imperialni agenci oraz łowcy nagród wyszli z ukrycia. Jeden z agentów podający się za naukowca zginął w czasie akcji, ale śmierć poniósł również niezależny informator, który mógł pomóc rycerzom Jedi (niestety przekazał część informacji [Oshogbo]). Rycerze myśleli, że są już na tropie zamachowców, ale ci uprzedzili Jedi wysadzając generator. W międzyczasie zamknęli w ładowni transportowca handlarza i barmana i tylko szeregowiec Adolf skończywszy zapijać smutki okradł rycerzy Jedi i szykował się do ewakuacji. Ci w tym czasie zabili zamachowców ale było już za późno. Teraz dopiero rozpoczęła się zabawa. Wojska imperium wylądowały atakując kantynę. Znajdujący się w niej morderca senatora [Master Dagoth] postanowił uciec do lasu, ale Ewoki nie były dla niego przyjazne (chyba były głodne). Trzech Jedi stoczyło heroiczny pojedynek rozwalając przeważające wojska imperium (niestety akcja nie powiodło się) ... ale stracili bezcenny holocron. Gdy zorientowali się co się stało ... szeregowiec Adolf siedział już w kabinie transportowca z dwójką towarzyszy i holocronem w dłoni. Lecieli na Ryloth myśląc o czekających ich atrakcjach, a potem żyli długo i szczęśliwie z dala od republiki i imperium ...
[ ... ]
Ciąg dalszy opisu Szycha
Historia przebiegała znakomicie i w moim odczuciu wszystko udało się tak, jak należy. Po sesji, jak przed rokiem, rytualnie spaliliśmy swe questy w ogniu paleniska na Endorze (to to samo, gdzie spłonął Vader) i wzięliśmy się za przygotowanie naszego małego Ewok Celebration. W ruch poszły kiełbaski, FXy, Moc, chlebek i tym podobne rzeczy niezbędne do udanego świętowania.
Zaczynało się ściemniać a zabawa trwała w najlepsze. Udało się też przeprowadzić cytatowe kalambury Syndriusa, choć nie pamiętam czy w ogóle zostały zakończone. Czas miło płynął przy akompaniamencie muzyki puszczanej z osobnej imprezy właścicieli ośrodka. W pewnym jednak momencie do naszych uszu dotarł charakterystyczny theme. Nikt nie dowierzał, ale to działo się naprawdę. Niczym Millenium Falcon wraz z Keyanem pomknąłem (no, przynajmniej na tyle szybko, na ile pozwala spora dawka Mocy we krwi) po rynsztunek, zaś reszta z rykiem, którego nie powstydziłaby się pokaźna rodzinka Wookieech, ruszyła w stronę organizatorów. Keyan i ja biegnąc przez plac z włączonymi mieczami zostaliśmy powitani burzą oklasków. Organizatorzy zapętlili muzykę i tak oto przy blasku gwiazd odbył się duel Ja vs On. Nasi nowi przyjaciele obowiązkowo zostali zaproszeni na kolejkę czystej aldeerańskiej, czym podziękowaliśmy im za tak klimatyczne przyjęcie nas w ośrodku.
Nie sposób chyba opisać co było dalej. Po prostu nie da się objąć wszystkiego, co działo się tamtej nocy. Według mnie najważniejszym jest, iż każdy wyniósł stamtąd wspomnienia i na zawsze zachowa je w sobie. Próbując jednak choć obrazowo ukazać przebieg dalszej części spotkania, podzieliło się ono na mniejsze grupy zainteresowanych, rozpoczęły się tematy rozkminkowe, takie o życiu i śmierci, próby niepoddania się zmęczeniu czy nawet partia w planszówkę (niezakończona niestety). Powoli zaczynało świtać. Standardowo wszyscy zapomnieli iść spać, co wzbudziło uśmiechy na przemęczonych twarzach. Keyan nie był ogrem. Padło biedaczysko...
Ranek przywitał nas chłodno i mgliście. Nadszedł czas ogarniania i krzątaniny. Opisywać tego nie ma co. Choć nie obyło się bez małych spięć, ogólnie panowała miła atmosfera. Dante91 szorował podłogi, zaś ja wraz z TMP na modłę amerykańskich westernów zasiedliśmy na werandzie. Wszyscy zbierali się do domów.
1. Spotkanie 40 odbyło się w Nieborowie w dniach 26-27 czerwca 2010.
2. Uczestniczyli w nim: Thingol, Exile, Chebeat, Kasia, Szychu, Keyan, Algernon, Oshogbo, Mikel, Syndrius, Vesemir, Master Dagoth, Dante 91, Sylwia, TMP, Alucard, KrisScrow oraz Lord W.
3. Kalambury Exile: zwycięzcy Siusiaxy: Szychu, Keyan, Mikel, Vesemir.
4. Mecz w piłkę nożną. Koszulki: TMP, KrisScrow, Algernon, Oshogbo; Golasy: Syndrius, Vesemir, Keyan, Lord W (zwycięzcy).
5. Konkurs wiedzowy Keyana Zwycięzca: Thingol
6. Mecz w siatkówkę.
7. LARP SW Thingola.
8. Kalambury cytatowe Syndriusa (brak rozstrzygnięcia)
9. Ognisko wraz z akompaniamentem muzycznym gospodarzy.
10. Horror w Arkham (dzieci Chtulu)
Chyba zapomnieliśmy iść spać ...
... a co było rano nikt nie pamięta
PS 1. Pozdrowienia dla nieobecnych: Chudeusza (wstęp specjalnie dla Niego), Ikrita, Ivereda, Aero, Novej, Saniera, Mistrza Sellera, Milki, Obi Wana Kenobiego, Matchka, Thorina, Ulvbjorna oraz Wujtasa (i całego Fantazionu)
PS 2. Podziękowania za organizację i pomoc w załatwianiu imprezy dla: Chebeata, Szycha i Oshogbo.
PS 3. Podziękowania za organizację atrakcji dla Exile, Syndriusa, Thingola i Keyana. Dziękujemy.
PS 4. Życzenia powrotu do zdrowia dla Ikrita.
PS 5. Przepraszam za długą relacje, brak weny i niedociągnięcia na spotkaniu i niedokończenia kalambur Syndriusa. Przepraszam.
PS 6. Mam nadzieję, że uda Nam się dobrze zorganizować Spotkanie 50 i spotkamy się w komplecie wszyscy: zarówno obecni, jak i byli członkowie oraz Nasi znajomi. Tego życzę Wam i sobie.
PS 7. Na zakończenie udanych wakacji, miłego wypoczynku i do zobaczenia we wrześniu.
Niech Moc Będzie z Wami!
Relacja napisana przez Szycha i Lorda W (tzn. Lorda W i Szycha - w takiej kolejności - przyp. Szychu).