Gwiezdne Wojny: Przymierze Mieczy
Dodane przez ivered dnia 01 czerwiec 2012 19:17
:::Część druga:::
Biuro Kanclerza - INT.
Drzwi otwierają się z cichym sykiem. Stoją w nich dwaj Jedi. Podchodzi do nich droid protokolarny. Jest elegancki i bardzo stary, wygląda na bardzo odległą w czasie i mentalnośći konstrukcję.
P-DROID: Kanclerz was oczekuje. Proszę za mną.
Jedi zdejmują kaptury i ruszają za droidem. Wchodzą do głównego pomieszczenia. Kanclerz stojąc obok biurka, odkłada dokumenty i uśmiecha się na widok Jedi. Droid wychodzi z pokoju.
Kanclerz: Ah, mistrz Nyar. Dobrze cię widzieć w jednym kawałku.
NYAR OSTIF: To Vonar teraz zajmuje się naprawdę niebezpiecznymi zadaniami.
KANCLERZ(zwraca wzrok na młodego jedi): Widziałem twój raport z Odległych Rubieży. Imponujące jak na tak młodego jedi.
VONAR: Nauki mojego mistrza procentują.
KANCLERZ: Niewątpię. Proszę, rozgośćcie się.
Jedi i Kanclerz siadają. Droid podchodzi niosąc tackę z napojami. Przy kazdym stawia szklaneczkę.
KANCLERZ: W czym mogę wam pomóc przyjaciele?
Kanclerz podnosi szklankę i pije z niej.
NYAR OSTIF: Potrzebujemy floty. Wojennej.
Nyar pije ze szklanki. Kanclerz zdziwiony powoli odstawia napój na stół.
KANCLERZ: Potrzebujecie statków bojowych? Przykro mi ale taka prośba musi być skierowana bezpośrednio do Senatu, nie mogę wam tak po prostu przydzielić wojska.
VONAR ASHEN: Procedury Senatu zabiorą nam czas ktorego nie mamy już teraz.
KACLERZ: Procedury senatu nie powinny być w waszej sytuacji waszym głównym zmartwieniem.
Nyar popija trunek.
NYAR OSTIF: A co powinno?
KANCLERZ: Frakcja reformatorska z pewnością wykorzystają to w swojej kampanii na rzecz reform Republiki.
NYAR OSTIF: Opozycja w senacie nie ma świadomości jak niebezpiecznie sytuacja się rozwija. Ich celem nie jest zreformowanie Republiki tylko pozbycie się Zakonu Jedi.
KANCLERZ: Nawet jeżeli tak jest w istocie, nic nie możemy z tym zrobić. Mają prawo do swoich poglądów.
NYAR OSTIF: Kanclerzu Terjo, jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli, jednym z pierwszych systemów które padna ofiarą nowej wojny będzie twoja ojczysta planeta.
Kanclerz zasępia się.
NYAR OSTIF(dalej): Co pociągnie za sobą śmierć wielu milionów ludzi. Wytłumaczysz to im?
KANCLERZ: Nie mam tylu zwolenników w Senacie żeby być pewnym głosowania.
VONAR ASHEN: Może nie będzie potrzebne.
Kanclerz i Nyar spoglądają na Vonara.
VONAR ASHEN(dalej): Moglibyśmy złożyć wniosek o przydzielenie eskorty ekspedycji naukowo-dyplomatycznej. Taka prośba jest kierowana bezpośrednio do Kanclerza, nie musielibyśmy się wtedy martwić o to, że sprawa utknie na dobre.
NYAR OSTIF: Senat nie musi dowiadywać się o wszystkim... od razu.
KANCLERZ: Dobrze więc. Los moich ludzi spoczywa w waszych rękach.
NYAR OSTIF: Nie zawiedziemy.
Jedi wstają i zbierają się do wyjścia.
KANCLERZ: Czy mógłbym mieć do was jeszcze jedną prośbę?
NYAR OSTIF: Co się stało?
KANCLERZ: Chciałbym żebyście zabrali ze sobą tego droida.
Kanclerz wskazuje ręką na droida. P-DROID nie wygląda na zadowolenego z tego faktu.
KANCLERZ(dalej): Służy kancelarii od wielu pokoleń. Wysyłamy go we wszystkie ważne miejsca jeżeli Kanclerz nie może udać się tam osobiście. Zdaje mi osobiste raporty.
NYAR OSTIF(patrząc na droida): O ile nie sprawi kłopotów.
KANCLERZ: Byłbym wdzięczny.
Jedi i P-DROID wychodzą.
Mknący statek przecina niebo odsłaniając zadokowany statek wojenny republiki - EXT
Główny hol portu - INT
W tle widać okręt. Wszędzie krzątają się ludzie i roboty ładując na statek niezbędny sprzet. Nieco z boku myśliwce są przymocowywane przez droidy do specjalnych haków na których wjadą do statku. Wśród droidów krzątają się WEERLACCA I XEL ARKADA.
WEERLACCA: porykuje niezadowolony. Wskazuje na myśliwce i kręci głową.
XEL ARKADA: [z ironią] Spokojnie, mają swoje lata ale to cały czas dobry sprzęt.
WEERLACCA: pomruk.
XEL ARKADA: To jeszcze nie znaczy że są przestarzałe, tylko że są sprawdzone w walce i widoczie nadal się do niej nadają.
WEERLACCA: pomrukuje i wykonuje facepalm.
XEL ARKADA: Pozatym lecimy z misją "ekspedycyjną" a nie bojową....
Xel odwraca się i widzi nadchodzodzących NYARA OSTIFA i VONARA ASHENA.
NYAR OSTIF: (Przygląda się myśliwcom.) Widzę że nie traciliście czasu. Skądś znam ten model....
XEL ARKADA: O tak, to jest EVERSOR-00C. Pamięta jeszcze bitwę o Ruusan.
NYAR OSTIF: Dobra robota. Lubie sprawdzony sprzęt.
WEERLACCA: Wali z rozpaczą głową o skrzynię.
Pojawiają się IO NOIS, SORN KIRRA, THION JOCKLE i RAAS FOSTAR. Niosą ze sobą worki z rzeczami osobistymi (wszyscy oprócz RAASA FOSTARA)
NYAR OSTIF: Widzę że mamy dodatkowych ochotników.
IO NOIS: Cała ta wyprawa może nam się podobać lub nie, ale musimy trzymać się raz obranego kursu.
SORN KIRRA: Mistrz RAAS zostanie na Coruscant i będzie czuwać nad sytuacją w Senacie.
RAAS FOSTAR: Uważajcie na siebie, z Mandalorianami nie ma żartów bez względu na to po jakiej stronie walczycie.
NYAR OSTIF: Nie martw się mistrzu.
RAAS FOSTAR: Niech Moc będzie z wami.
SORN KIRRA: Niech Moc będzie z tobą.
Jedi Kierują się w kierunku wejścią do okrętu. Myśliwce kolejno jeden za drugim są wciągane do hangaru.
Orbita Kuar. Kilkanaście jednostek unosi się nad planetą. Z jednej z nich odrywa się mały punkt i kieruje się w kierunku powierzchni.
Kokpit Korwety - INT
W kokpicie znajduje się KANTOS i WETERAN. WETERAN przełącza coś na tablicy kontrolnej. Rozlega się dzwięk komunikatora.
KOM1: Korweta "Kista", proszę podaj swój kod identyfikacyjny.
WETERAN naciska przycisk na konsoli.
KOM1: Dzięki. Witamy na Kuar.
Korweta przecina niebo nad Kuar, przelatuje nad granią i kieruje się w kierunku Wieży Na Pustkowiu.Niebo jest zasnute przez ciężkie chmury, jednak kilka promieni słońca przebija się rozjaśniając nieco ponurą atmosferę. Korweta podchodzi w końcu do lądowania. Na lądowisku czeka już kilku mandalorian. Dookoła znajdują się korwety pozostałych klanów.
Otwiera się właz i KANTOS oraz WTERAN wychodzą ze statku. Za nimi pojawia się załoga korwety.
KANTOS:(do Weterana, ironizuje) Uwielbiam te rodzinne spotkania.
WETERAN: Pociesz się tym że mogło być gorzej. Mogliśmy trafić na stypę, albo co jeszcze gorsze - na ślub.
KANTOS: Prawda. (spostrzega kogoś) Czy to nie przypadkiem....
Mandalorianin którego spostrzegł Kantos [WEBA] odwraca się w jego kierunku.
WETERAN: Nasz stary znajomy....
WEBA podchodzi do nich. Wita się z KANTOSEM.
KANTOS: Weba, myślałem że dalej polujesz.
WEBA: Ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu, przez co moja kolekcja niezbyt się powiększyła(mówiąc to poklepuje kolekcję emiterów mieczy świetlnych która wisi mu u pasa)
KANTOS: Nie da się ukryć. Powinniśmy chyba już zaczynać Radę.
WEBA: Mandalore się spóźnia.
WETERAN: Coś go musiało zatrzymać.
WEBA: Najwyraźniej. Niecierpię atmosfery na Kuar, muszę potem spędzić cały dzień na czyszczeniu zbroi ze rdzy. Chodźmy pogadać do środka.
Grupa udaje się w kierunku wejścia do wieży. W oddali rozlega się grzmot nadciągającej burzy. Kantos ogląda się w kierunku nadciągającej nawałnicy.
Sala Wojenna Wieży Na Pustkowiu - INT
Sala jest już zapełniona mandalorianami. Rozmawiają ze sobą, KANTOS, WETERAN i WEBA wchodzą i zajmują miejsca. Pomieszczenie jest skąpane w mroku, kilka słabych świateł oświetla tylko miejsca najbliżej środka. Jeden z Mandalorian wstaje, sala natychmiast ucicha.
M1: (wypowiada mandaloriańskie powitanie) szlachetni bracia. Witamy was na Kuar, szanowna Rado chociaż nie ma z nami jeszcze Mandalora....
Wchodzi 2 mandalorian, wszyscy zebrani kierują wzrok na nich.
M2: Nie ma i już nie będzie.... Przechwyciliśmy transmisję z "Sortes".
M2 kładzie na podłodze holoprojektor. Po chwili wyłaniając się z zakłóceń daje się zauważyć Mandalora, nie ma na sobie hełmu, widać na nim ślady walki. Dookoła słychać strzały.
MANDALORE: Nie dotrę na Kuar, nasza zasadzka na Hoonta nie powiodła się. Nie mamy dużo czasu zanim zostaniemy zniszczeni, więc ( tu transmisja jest poważnie uszkodzona )
Przechwyciliśmy flotę Hoonta na drodze do Mandalory. Musicie go pokonać zanim dotrze do systemu, ma ze sobą (potężny wybuch wstrząsa pokładem statku, MANDALORE podnosi się z ziemi i zaczyna strzelać do przeciwnika). KANTOS, poprowadzisz klany do tej walki. Od tej chwili to ty jesteś Mandalorem (MANDALORE zostaje postrzelony i osuwa się na kolano). Wiedź ich swoim przykładem (mówi ostrzeliwując się cały czas). Wypowiada jakieś słowa po mandaloriańsku(pada na pokład, wyciąga termodetonator. Transmisja się urywa.)
Zapada ponura cisza.
M2: To wszystko.
M3: Ktoś próbował nawiązać kontakt? Być może któs ocalał.
M2: Nikt. To jedyne sygnały jakie stamtąd odebraliśmy.
M1: Po tej stracie obawiam się że jesteśmy jedyną siłą zdolną powstrzymać klęskę.
M2: Antenassi są o krok od zdobycia Mandalory. Nie zdążymy im pomóc na czas.
KANTOS:(podnosi się i wychodzi na środek) Wystarczy. Hoont może i jest o krok od Mandalory, ale cały czas mamy szansę. Jesteśmy z różnych systemów, planet. Ale teraz walczymy o symbol, o naszą całą dumę i honor. Mamy dopaść Hoonta, więc dopadniemy tego zdrajcę! Razem, zwyciężymy.
Znowu zapada cisza. Po chwili jeden z mandalorian podchodzi do Kantosa zdejmuje hełm, uderza się w zbroję i przyklęka.
M4: Klan Fett jest na twoje rozkazy.
Zaraz potem robi tak samo nastepny.
M5: Klan Ordo jest ci posłuszny.
I jeszcze jeden.
M6: Klan Skirata oddaje ci swoich ludzi.
Następnie wszyscy przyklękają dookoła KANTOSA. Kantos patrzy się z uznaniem na swoich wojowników.
KANTOS: Od teraz walczymy na naszych zasadach.
CDN
PS: części będzie jednak 6 by zachować zgrabny podział.