24 MFKiG
Dodane przez Lord W dnia 27 listopad 2013 17:53
Pięć lat Łódzkiego Fanklubu Star Wars

czyli 24 Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier


Niewielu mogło powiedzieć to co ja: veni, vidi, vici! Pierwszy raz byłem sam. Za drugim towarzyszyłem Ulvovi i Chebeatowi, a pamiątką był słynny wywiad z redaktorem Drewnowskim. Trzeci raz byłem z Milką, Thorinem, Thingolem, Sellerem i Ulvbiornem i udawałam że ścigam się na torze F1. Czwarty raz upłynął pod znakiem "Kocham Cię Bantho", a jaki miał być piąty? Odpuściłem sobie Polcon 2013, bo tego wymagała sytuacja, ale nie mogłem nie przyjechać na 5 urodziny ŁFSW, zwłaszcza, że zawsze czekało mnie ciepłe przyjęcie.

Tym razem Utapau reprezentowało zacne trzyosobowe grono w osobach: Milki, Mistrza Sellera i Lorda W. Jednak sobotni poranek przyniósł nam nowe towarzystwo w postaci zaprzyjaźnionych fanów komiksu - głównie japońskiej mangi. Trzyosobowy skład czarodziejów pod wodzą Cyclorda i magiczna elfka, która jak widać zaczarowała mnie na SkierConie, mieli umilić nam podróż. Pierwsza misja - czyli zakup biletów nie obył się bez drobnych problemów. Po jej zakończeniu mogliśmy udać się na pociąg, a czas do odjazdu poświęciliśmy na rozmowę o SkierConie. Wtedy też popełniłem gafę, gdyż zapytałem jedną z gwiazd naszego Cosplaya: czy była na skierniewickim konwencie? Dowody na to, że była zostały uwiecznione w galerii, a także na filmiku zaprzyjaźnionego trolla.

Po godzinie jazdy wszyscy znaleźliśmy się na Dworcu Kaliskim. Tradycyjnie, nie obyło się bez pamiątkowego zdjęcia na tle pociągu. Potem Lord W udał się by "sfocić" (to taki nowy neologizm) słynny wiadukt wschodni, czyli inwestycję, którą kiedyś rozpoczęto i nigdy nie skończono. Kolejną atrakcję stanowił "estadio da gruz", a tuż za nim wyłoniła się Atlas Arena. Przy drzwiach przywitał Nas sam Julian Tuwim. Po przekroczeniu magicznych wrót otrzymaliśmy mapę. Jej odczytanie sprawiło większości drobne problemy (oczywiście poza Milką i towarzyszącą mu elfką czarodziejką - level, skill i spelle robią swoje), stąd też obrany kierunek był prosty - byle przed siebie. Idąc po obwodzie i przeciskając się między straganami i stojącymi ludźmi, uważając zarazem na płaszcze kobiecych wersji Thora, w końcu dotarliśmy do centrum spodka, a przed nami ukazała się strefa gier.

Tutaj drużyna pierścienia się rozstała, jako, że każdy zapragnął robić co mu się rzewnie podoba. Milka z koleżanką ruszyli w poszukiwaniu Vykka, a Cyclord i ekipa zafundowali sobie bieg dookoła trybun, w pogoni za komiksami i przypinkami, niczym Tuko w ekstazie za złotem. Lord W zasiadł zaś na widowni przyglądając się ogromnej hali i licznym stołom i telebimom, po czym wstał i krok po kroku schodził do wnętrza Areny, gdzie czekała na niego znajoma, lekko zarośnięta postać (to nie był krasnolud) - Kurt z "Centerpointu". Po ciepłym przywitaniu i rozmowie o
Polconie 2013
każdy z nich ruszył w swoją stronę. Klucząc pomiędzy stołami, eksponatami z klocków lego i stosami gier dostrzec można było czerwone koszulki ŁFSW. Nild, Codix i Nelani stacjonowali w wypożyczalni gier planszowych.

Przy stołach siedzili już pierwsi spragnieni gier, a w tle, na środku stała scena przypominająca ring. Z głośników dochodził głos spikera ogłaszającego różne atrakcje i wyniki turniejów. Trzeba przyznać, że wykazał sie on sporymi umiejętnościami muzyczno-dźwiekonaśladowczymi, gdyż od czasu do czasu dało się usłyszeć głos Vadera i fragment utworu muzycznego, w jego wykonaniu. Tymczasem łodziaki uwijali się jak w ukropie obsługując stoiska z grami, a Milka z Kludią ruszyli w kierunku sal A, B, C, D. Lord W widząc to, podażył za nimi, gubiąc ich niezmiernie szybko w gęstniejącym tłumie, przewijającym się wokół stanowisk komputerowych. Gdy udało mu się z niego wyjść, ponownie znalazł się na koronie obiektu, koło turbowanny Tytusa, Romka i Atomka. Szukał swym wzrokiem Milki, po czym ku jego zdziwieniu zobaczył Cyclorda z dwójką kolegów.

Ci z pasją w oczach oglądali stoiska, ale Cyclord postanowił w końcu coś zjeść. Jak to zwykle bywa szukając bufetu znajduje się wszystko inne. Na początek skorzystaliśmy zatem z szatni, a następnie ruszyliśmy w kierunku schodów, choć Cyclord był święcie przekonany, że tam gdzie idziemy "nie będzie niczego". Podróżując zatem w głąb komnaty tajemnic odnaleźliśmy sale C i D. Rzut okiem na mapę i wszystko stało się jasne. Dotarcie do sali SW - patrz D, uradowało Lord W, ale z pewnością nie zaspokoiło głodu Cyclorda. Zatem chłopaki wybyli na miasto (dziwiąc się zapewne, że w pobliżu jest mało sklepów i restauracji), a Lord przywitał się z resztą Łodzian: Roanem, Kelderem Dhervenem.

Nastała chwila przerwy w punktach programu. Na korytarzu zaś pojawili się pierwsi szturmowcy, a po chwili z oddali wyłonił się, i żwawym wyraźnym krokiem podążał Mistrz Seller. Po ciepłym przywitaniu z Lordem, Kurtem i Nelani, tuż obok pojawiły się inne postacie z SW: mistrzyni Jedi, Boush, Bossk, szturmowcy i klony, a wśród nich komandor Cody. Niestety nie udało się z nim zrobić wspólnego zdjęcia, którym moglibyśmy się chwalić, ale może kiedyś będzie jeszcze takowa okazja. Po chwili wszyscy ponownie się rozeszli. Milka wraz z całą ekipą ŁFSW robili zapisy do turnieju "List Miłosny", Seller ruszył na zwiady, a Lord W zasiadł do fachowej i bardzo naukowej prelekcji Roana o Wojnach Klonów. Wtedy dołączył do niego Syndrius. Po chwili dyskusji i zgarnięciu upominków, Syndrius poszedł na prelekcje związane z filmem, a Lord W postanowił wypróbować sił w "Klimatycznym konkursie miłosnym Star Wars". Licząc na to, że będzie to pewna forma wiedzówki, spodziewał się najgorszego - odrywania owych scen. Niestety ten czarny scenariusz się sprawdził. Do konkursu stanęli sami panowie i niestety, ale widać było, że najlepiej radzili sobie najmłodsi. Publiczność doceniła inwencję i grą aktorską, ale sceny miłosne, czy teksty na podryw nigdy nie były mocną stroną Lorda W.

Osamotniony Lord W udał się zatem do strefy gier, gdzie spotkał znane wszystkim ze SkierConu Paulinę i Klaudię. Dołączył zatem do dziewczyn i razem z dwójką nieznajomych rozpoczęli naukę gry w Hobbita. Wydawała się ona dość prosta. Wtedy przybyli kolejni gracze, a więc Cyclord z kolegami. Milka wyciągnął zatem grę dla ośmiu osób, znaną przez Radomska Eskadrę Star Wars jako Bomba. Prym wiedli Lord W i Paulina, choć więcej zależało w tej grze od szczęścia niż rozumu. następną grą było: zgadnij kto to? polegająca na dopasowywaniu opisu do zaprezentowanych postaci i eliminacji tych niespełniających kryteriów, po odpowiedniej argumentacji. Zazwyczaj wybór końcowy był zaskakujący. Niestety Klaudia z Pauliną musiały lecieć na prelekcję Milki o "Technologi w SW, ME i naszym świecie", także pozostała piątka zasiadła do Dixita. Nastąpił dobór kolorów i od samego początku na czoło wysunęły się dwa króliki: różowy i fioletowy, należące do kolegów Cyclorda. On sam po kilku błędach sterczał na szarym końcu notorycznie pudłując. Wyraźnie mu nie szło. Tak też dotrwaliśmy do 18, kiedy to rozpoczynał się Cosplay, o czym głośno oznajmiał wszem i wobec spiker.

Nagle wszyscy się ulotnili, a Lord W sam zasiadł na trybunie oglądając paradę postaci: Batmana, Robina, chłopaka na rolkach, żeńskie wersje Batmana (Batwomen?) oraz Thora. Największe wrażenie zrobił śpiewający człowiek przypominający spidermena. Ogólnie cosplay był lekko chaotyczny, ale z pewnością udany. Przynajmniej było sporo różnych postaci i niektórzy faktycznie coś zaprezentowali. Na zakończenie Lord udał się na konkurs wiedzowy SW by dzielnie wspierać Milke. Ten niestety nie dał rady i nie znalazł się na podium. Ostatnim punktem programu były "Gwiezdne Wojny pozytywnie zakręcone", a po nich nastało świętowanie 5 lat ŁFSW. Utapau reprezentował Milka bowiem Lord W wraz z Cyclordem i jego towarzyszami udał się do Skierniewic, a Mistrz Seller spędzał weekend w towarzystwie videorecenzentów.


Wszystkiego najlepszego dla członków ŁFSW z okazji piątych urodzin. Niech fanklub ma się dobrze, a poszczególni jego członkowie żyją w zdrowiu, szczęściu, oraz niech nie brakuje Wam przygód - w tym tych gwiezdno-wojennych. Dziękujemy za te wspólne lata!

Niech Moc będzie z Wami!


Lord W