Thingola refleksje na temat FanFilmu...
Dodane przez Lord W dnia 28 październik 2008 21:54

100 lat po Bitwie o Ruusan, albo 900 lat przed bitwą o Yavin. Okres w Star Wars “niezapełniony” fabularnie. Obecnie nie ma jeszcze żadnej wydanej książki, której akcja rozgrywałaby się we wspomnianym okresie (pomijam Darth Bane: Path of Destruction, bo dzieje się wcześniej… i jeszcze nie jest wydany w Polsce)

Właśnie dlatego ten okres został wybrany na czas akcji FanFilmu. Przemawia za tym wiele argumentów. Przede wszystkim warto zauważyć, że wiele fanfilmów często “kłóci się” z Expanded Universe. Aby uniknąć potencjalnego zgrzytu, należy umiejscowić akcję w czasie, gdzie można się dowolnie poruszać po Galaktyce. Należy przy tym pamiętać, aby zwrócić uwagę na sytuację polityczną, społeczną itp.

Tworzenie własnej postaci.

Wielu twórców fanfilmowych, aby uniknąć zgrzytów, tworzy własne postacie w universum SW (chociaż spotkałem się z przypadkami prób kręcenia fanfilmów o postaciach kanonicznych). Wyjście bardzo sensowne i skuteczne. Ciekawym zabiegiem byłoby natomiast zagłębienie się w swoją postać trochę głębiej. Podobnie jak twórcy kanonicznego SW (a właściwie EU), można przygotować biografię, szkic psychologiczny oraz całe spektrum cech charakteru i osobowości. Poczynając od Formy i stylu walki na miecze świetlne, na planecie ojczystej, rodzicach, ich losach a kończać na historii bohatera od narodzin aż do kilku dni przed akcją filmu i o tym co stanie się z nim po filmie(o ile np. przeżyje). Zabieg pozornie nieprzydatny. Przecież to ma być tylko postać filmowa. Pokaże się kilka razy na ekranie, pomacha mieczykiem, postrzela z blastera, polata statkiem czy speederem i wszyscy są szczęśliwi. Niekoniecznie

Brakuje mi w tych postaciach głębi. Postać z zapleczem może być wykorzystana ponownie. Można napisać o niej do ossusa lub do wookiepedii. Można napisać o niej fanfica. Celem ma być wykreowanie postaci, która mogłaby być kanoniczna…

Tak więc, TOTS - poważna, polska produkcja fanfilmowa. Tych, którzy liczyli na spoilery bądź elementy fabuły, muszę z przykrością rozczarować. W założeniu TOTS ma zaskoczyć samym sobą - efektami, obrazem, dźwiękiem, fabułą oraz filmem samym w sobie.

100 lat po Bitwie o Ruusan to naprawdę rozległe pole do działań. Nie czuliśmy się skrępowani jakąś inną twórczością, jednocześnie pozostając wierni dziełom Expanded Universe. Kreatywność, a zarazem wzorowanie się i odwołania do Expanded Universe to przepis na dobry film.

W przypadku TOTS, to także możliwość pokazania, jak my wyobrażamy sobie Galaktykę SW w danym czasie i w konkretnej sytuacji…

nad TOTSem, nad EU, SW i wszystkim innym rozwodził się Thingol