Star Wars: Execute
Dodane przez Szychu dnia 20 styczeń 2009 22:33
STAR WARS

EXECUTE


Ból i krzyki. Echo śmierci roznoszące się po powierzchni niczym upiorna pieśń grana przez legiony poległych. Nawoływania i rozkazy. Trywialne i nie dotyczące nikogo. Wszystko to trwało pośród wystrzałów, huku i dymu. Spowijało świat dookoła nasilając się, to cichnąc. Zewsząd napływał chaos.

Jedna tylko postać uparcie próbowała przeciwstawić się światu. Samotny żołnierz trwał na swoim stanowisku niezmordowanie celując do wrogich obiektów. Strzelał więc do wszystkiego. Jego biały pancerz pokrył piach jakby chcąc udowodnić mu, gdzie zaraz się znajdzie. On jednak wciąż podejmował tę bezsensowną walkę. Nie przejmował się tym, że byli coraz bliżej. Musiał wykonać rozkaz. A rozkaz był prosty. Zabijaj… i przeżyj.

Wybuch wstrząsnął światem i chwilowo zdekoncentrowany żołnierz osunął się na kolana. Spojrzał na zasobnik. Liczba wskazująca ilość naboi osiągnęła stan krytyczny. Nie mógł już nic na to poradzić. Przejechał dłonią po podłożu. Natychmiast natrafił na towarzysza, który bez wahania oddał mu swój magazynek. Jemu bowiem nie był już potrzebny.

Solus, tad, ehn… Żołnierz poderwał się z ziemi i ze zdwojoną siłą rzucił w wir walki. Motywował go własny krzyk. Siła napierająca na płuca potęgowała chęć niszczenia. Jeden strzał, jedna śmierć. Czasami dwie, kiedy dobrze wycelował. Działał jak maszyna.

Uderzenie w pierś było zdecydowanie bolesne i dziwnie kłuło. Żołnierz opuścił głowę. Wypalona laserem rana dochodziła dosyć głęboko. Dziwna fala chłodu rozeszła się po jego ciele. Fierfek, mróz na pustynnej planecie?! Jego spojrzenie padło gdzieś w dal. Strzały jakby przycichły, widać było tylko kłębiący się tuman wzbitego w powietrze piachu. I rozbłysk żółtawego światła. A może to tylko złudzenie, zwykła gra świateł myląca zmysł percepcji. Nie, było coraz wyraźniejsze. I odbijało pozostałe promienie. Światło skądś pochodziło. Przyjrzał się lepiej. Pochodziło od kobiety. Pięknej kobiety, która wirowała w niemym tańcu uników i zwodów. Było w tych ruchach coś magicznego. Jakaś niewidzialna siła kazała mu patrzeć. Kobieta zwróciła twarz w jego stronę. Uśmiechała się. Następnie świat pokryła czerń. Cholerny wizjer hełmu.

--------------------


Niewielka ilość światła rzucanego przez lampę nad głową doprowadziła jego gałki oczne na skraj obłędu. Obrócił głowę chcąc wyeliminować jaskrawe plamy przysłaniające widok. Spojrzał w bok i ujrzał ową kobietę. Sam leżał. Nie wiedział gdzie, ale czuł się dobrze. Podchwycił spojrzenie kobiety. Znów się uśmiechała.

- Miałeś wczoraj ciężką przeprawę. Dziękuję Mocy. Zdążyłam w samą porę.

- Niepotrzebnie się pani kłopotała. Mój los nie jest tak ważny. Zostałem do tego stworzony.

- Nie pozwoliłabym umrzeć żadnemu z was. Dla mnie jesteście zbyt cenni! - kobieta przybrała surowy wygląd ale emanował od niej dziwny spokój.
- Dziękuję, proszę pani.

- Teraz odpoczywaj. - powiedziała i przyłożyła sobie dwa palce do ust kładąc je następnie na czole żołnierza. Wyszła.

-------------------


Żołnierz siedział na pryczy w budynku koszar kiedy przy komunikatorze na biurku rozległ się sygnał przychodzącego połączenia. Podszedł i niedbałym ruchem uruchomił holoprojektor. Wysoka postać z kapturem zarzuconym na oczy spoglądała wprost na niego.

- Wykonać rozkaz 66!

Klon nie zareagował od razu. Jakby przez sen szedł do drzwi zakładając hełm i uzbrajając się w karabin. Ruchy miał dziwnie powolne i ciężkie. Świat zataczał się. Żołnierz miał problemy z utrzymaniem pozycji pionowej. Ocknął się w momencie, gdy do pokoju wtargnął ubrany w podobny skafander mężczyzna. Różnił się jedynie ubarwieniem oznaczającym stopień.
- Zbieraj się. Wyznaczono nas sześciu.

Przez noc podążali powolnym krokiem idąc jeden za drugim. Księżyc świecił jasno odbijając światło na białych jak śnieg pancerzach. Było cicho. Nikt nic nie mówił. Odgłosy szurających o drobne kamyczki butów wystarczyły.

Weszli. Klęczała tyłem do wejścia. Cicha i nieruchoma. Pogrążona w zadumie. Nie wyczuła ich. A może wręcz przeciwnie. Sześć postaci stanęło w rozkroku, przyjmując stabilną pozycję. Sześć blasterów zostało wycelowanych w plecy kobiety. Świat nie oddychał. Sześć promieni laserowych pomknęło przed siebie. Wszystkie trafiły w wyznaczony im cel. Kobieta i dowódca osunęli się na ziemię. A po nich upadła jeszcze jedna osoba. Miała w pancerzu cztery ślady. Potem wszystko zgasło.

--------------------


"Żyję by służyć. Służyć Republice. Koniec Republiki... to koniec służby."