Polcon 2009
Dodane przez Lord W dnia 06 wrzesień 2009 23:44
Dawno, dawno temu, w pełnej jasności umysłów....
(napisane po tym jak nasze ociemniałe umysły doszły do siebie)

Polcon 2009

W portach roiło się od przybyszów z daleka
gdy wylądował imperialny niszczyciel "Mściciel"
a na płycie pojawił się admirał Motti i Boba Fett
Perzywitani przez Thrawna udali się na spotkanie.

Na wezwanie imperium stawili się wszyscy
ludzie ze odległych stron świata i galaktyki
Na 4 dniową misje wyruszyły odziały rebelii
a wśród nich grupa z Utapau.

W galaktyce nastał czas pokoju i przyjaźni
czas wspólnej zabawy, spania, jedzenia i picia
czas wyjątkowy, niesamowity i niepowtarzalny
jedyny taki czas, nie do opisania...




CZWARTEK

O ile ciężko jest zacząć, to zrobić to tak żeby inni chcieli to przeczytać - prawdziwa sztuka. No nic. W udziale przypadł mi pierwszy dzień tegorocznego Polconowania, więc postaram się skrobnąć coś na możliwie wysokim poziomie.

Zaczęło się niewinnie. Ot, spotkanie na stacji PKP. Kiedy dotarłem tam z Novą, czekał już na nas Mikel. Wszyscy troje zakupiliśmy bilety i odliczaliśmy minuty do pociągu. W międzyczasie pojawił się Thingol ale w celach niezwiązanych z wyjazdem, więc zniknął równie szybko. Jako ostatnia dotarła Exile i nasz czteroosobowy skład udał się na peron. Podróż minęła szybko, bez zbędnych ekscesów. Po kilkudziesięciu minutach powitała nas Łódź Fabryczna, w całej swej okazałości. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się na taksówkę (pchać się z tymi tobołami po autobusach, tramwajach, w upale - niepotrzebny stres i wysiłek). Ta szybko dowiozła nas na miejsce i już staliśmy u progu naszego czterodniowego przeznaczenia. Wkroczyliśmy na teren Politechniki Łódzkiej.

Ruszyliśmy w jedną stronę uważnie wypatrując budynku LODEXu. Kiedy dotarliśmy do końca terenów akademickich, jasnym było, że pomyliliśmy strony. (padały nawet tezy, że Polcon przeniesiono w zupełnie inne miejsce xD) Obładowani wróciliśmy do punktu wyjścia tym razem udając się na przeciwległy koniec kampusu (po uprzednim sprawdzeniu wszystkiego na mapie). W końcu dotarliśmy. Przed nami rysował się okazały budynek z czerwonej cegły a w nim jeszcze okazalsza kolejka do punktu akredytacyjnego. Oczywiście w najkorzystniejszej sytuacji był Mikel. Domniemana kolejka dotyczyła tylko osób, które wykupiły miejscówki przez internet. Mikel po 10 minutach zadowolony trzymał identyfikator. Nam zajęło to trochę więcej, coś koło 40 minut. (a podobno w kolejne dni było jeszcze gorzej). W międzyczasie pogadaliśmy trochę z Ulvbjornem, gdyż urzędował w Łodzi już od środy i wszystko miał zarezerwowane.

Gdy udało nam się uzyskać karty wstępu, pakiet Polconowicza i innego tego typu bajery wyruszyliśmy na poszukiwania noclegu. Po trzech zgubionych drogach, kilku zawracaniach udało nam się opuścić tereny uczelni. (potem droga okazała się prościutka) Dołączył do nas Ulvbjorn bezbłędnie prowadząc nas do sali wspólnej. Ta mieściła się na hali sportowej po przeciwległej stronie ulicy Politechniki. Całkiem zadbana, były nawet prysznice (ha!) i wszystko czego do szczęścia było nam trzeba. Rozbiliśmy nasz obóz w bramce i ruszyliśmy z powrotem, bowiem odebraliśmy sygnały, że ekipa wsparcia przybyła.

Przy budynku LODEXu powitaliśmy KrisScrowa, Lorda W, Thingola, Syndriusa i (white xD) Chebeata. Dziewczyny poszły na zakupy (-.-) a ja zostałem z chłopakami. Kiedy uwinęli się z akredytacją Exile i Nova wróciły z pierwszymi zdobyczami. Były to szklanki z motywami SW (<3), smycze i inny stuff. Od razu gdzieś we mnie odezwała się chęć posiadania, więc nie ociągając się ruszyliśmy w stronę hali MOSiR, gdzie mieściły się targi. Szybko przebrnęliśmy przez (rozkładające się jeszcze) stoiska i z naręczem nowych przedmiotów wróciliśmy pod LODEX. Tym razem ja posłużyłem za przewodnika i większą ekipą udaliśmy się na noclegownię. Nie zabawiliśmy tam długo, gdyż za kilka chwil zaczynała się pierwsza ciekawa prelekcja. Nie wiem, czy Medycyna w świecie SW jest moim hobby ale nauczyłem się, że wszystko z "SW" w tytule warte jest uwagi. (no, może poza TCW ale to mniejsza).

Po prelekcji prawie każdy przymierał głodem, toteż ominęliśmy Wielkie Otwarcie celem napadnięcia na pizzerię lub coś w tym guście. Potem jeszcze szybkie meet pod namiotem konwentowym i back to show. Wróciliśmy akurat na zakończenie spotkania z aktorami (których były w sumie trzy, więc nic straconego), więc pocykaliśmy sobie fotki i poczęliśmy mentalne przygotowania do Kalambur SW. Jak to jednak bywa nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Kalambury, które miały być łatwym wyzwaniem okazały się zbyt łatwe i nasze składy odpadły w przedbiegach. Przyszło nam bowiem konkurować z ludźmi, dla których John Williams był najemnikiem a mały stworek z Tatooine - Yodą. Widać bywa i tak. Pierwszy dzień zakończył się więc bez nagród.

Po zakończeniu głównych punktów programu Lord W zaprosił mnie, Syndriusa i Mikela na rundę w Osadników (w całodobowym games roomie), którą oczywiście wygrał. Inni dosiedli się do Jungle Speed a mnie naszła ochota na nieco bardziej złożoną planszówkę. Traf chciał, że jakaś grupa osób oddała akurat Horror w Arkham, więc mogliśmy bez przeszkód go wypożyczyć. W dodatku jak z niebios spadł nam Vykk, znający dobrze jej zasady (i mogący mnie poratować w prowadzeniu rozgrywki, za co mu chwała wielka). Tak to sześcioosobowym składem (Vykk, ja, Thingol, Mikel, Syndrius i Lord W) usiedliśmy do rozgrywki...

Szychu


PIĄTEK 2.8.08.09- drugi dzień Polconu

Po skończeniu gry w "Osadników z Catanu" z Lordem W, Szychem i Mikelem zacząłem grać z Vyykiem, Thingolem, Lordem W, Szychem i Mikelem w ,,Horror Arkhamu". Za cholerę nie ptorafię przypomneić sobie jaką rolę odgrywała moja postać gdyż powoli zaczynałem zasypiać (Źródło L wywiadu imperialnego informuje, że była to całkiem ładna studentka). Udałem się z Krisem do sleep roomu i przespałem się z dobre 3 godziny. Przed 10 pod blokiem Lodexu z Lordem uroczyście pożegnaliśmy Krisa, gdyż zaakredytował się tylko na 1 dzień. O 10 ja i Chebeat wzięliśmy udział w konkursie filmowym a Nina, Szychu i Mikel poszli na prelekcję o mandalorianinach w pokoju SW.W tym konkursie niestety szybko polegliśmy. W pierwszej części konkursu pokazywano scenki z filmu i trzeba było odgadnąć z jakiego to. Niestety my wybieraliśmy takie numerki, że mieliśmy przed oczami urywki z filmów, których nigdy nie widzieliśmy. W drugiej części pokazywano 3 kadry z jednego filmu i też trzeba było zgadnąć z jakiego to. Tu też źle wybieraliśmy niestety. Na samym końcu były pytania typu ,,Z jakiego filmu jest ten cytat", ,, aktor,który zagrał w filmie X w czym jeszcze zagrał" itp. Po konkursie skoczyliśmy po naszych w pokoju SW i poszliśmy do sklepów konwentowych. Po zakupach obczailiśmy konkurs rysowniczy na asfalcie. Cel był prosty: narysować cokolwiek związanego z fantastyką za pomocą kredy. Ja narysowałem Jawę bo to była jedyna istota sw, którą dobrze potrafiłem narysować. Cała reszta malowała jakieś bochomazy( ptrawdopodobnie alternatywny plakat Nowej Nadziei) . O 12 poszliśmy na konkurs wiedzowy o gwiezdnych Wojnach. Nasz klub podzielił się na 3 części: KNC, Dzieci Cuthulu i Utapau. Pierwsza część konkursu była baaardzo łatwa. Wybeirasz jeden numerek, prowadzący pokazuje ci twarz aktora i masz powiedzieć kogo grał w Gwiezdnych Wojnach. Ja i Chebeat mieliśmy dużo szcześcia w tej rundzie bo akurat wybraliśmy nureki tych aktorów, którzy byli na Polconie. Druga część wiedzówki wyglądała normalnie jak typowa wiedzówka. Tu niestety polegliśmy bo my nie byliśmy aż takimi nerdami, którzy by wiedzieli jaki był numer śmieciarki w której znajdowali się Luke, Chewie, Leia i Han. Polegliśmy ponownie. ( Źródło L donosi: czarnymi końmi byli Mikel i niejaki Lord W. Trudno nazwać też porażką 3 miejsce Dzieci Cuthulu, zwłaszcza, że zabrakło im szczęścia w postaci złotych kostek) Ja po wiedzówce od razu udałem się do sleep roomu by załadować to co sobie kupiłem w sklepie i zrobiłem sobie dwugodzinną przerwę na odpoczynek i zjedzenie zupki chinskiej. Potem udałem się z Wojciechem na konkurs muzyki filmowej. Była to kolejna, aczkolwiek jak dla mnie największa proażka, gdyż soundtracki były mi i Wojciechowi obcne. No dobra jeden motyw był mi znajomy a był on z filmu ,,Piraci z Karaibów"" ale ktoś był szybszy ode mnie i przejął pytanie. O 18 rozpoczął się turniej Pocket Models, w którym brali udział Ja ,Wojciech, Jacen, Yaerius, Smok i Goro. Dzięki Yaeriusowi złożyłem flotę separatystów i ofiarowałem ja Wojciechowi. Ja wtedy grałem republiką. Mimo iż to była kolejna porażka mi to zwisało. Grałem w pockety 4fun a nie 4win. Po za tym nieważne które miejsce zajmiesz, nagrodę mozesz wybrać sam. Mogłem isć na spotkanie z twórcami Polowanmia na Golluma, mogłem isć na kolejną wiedzówkę SW ale wybrałem pockety. Niczego nie żałuję.

Syndrius

PS. Informacja ta została przejęta i lekko zmodyfikowana przez wywiad imperialny. Wszelka odpowiedzialność spoczywa na Źródle L, które nie zostanie wyjawione.
(Przepraszam Syndrius za wstawki, ale mam nadzieję że się gniewasz. Źródło L)


Wszystko było gotowe i zapięte na ostatni guzik. Admirał Thrawn mierzył swym wzrokiem po sali a szturmowcy prezentowali broń. To był wyjątkowy pokaz siły imperium, wśród zebranych z rożnych odległych zakątków galaktyki istot. Thrawn wiedział co robi, ale to nie był koniec. Nagle zabrzmiał Marsz Imperialny i przez rozsuwające się grodzia, do pomieszczenia weszli: admirał Motti i Boba Fet. Oczy zebranych skierowały się w ich kierunku, a Najemnik omiótł spojrzeniem po sali, oceniając zebrane towarzystwo. Sami najwięksi znawcy galaktyki. Dobrze o tym wiedział i w swym zamyśleniu i zadumie, nie zauważył, że sam Thrawn zasalutował wchodzącemu Mottiemiu. Tak. To nie Thrawn a Oni ogrywali główne role wśrod zebranych. Marsz imperialny dobiegał końca więc nadszedł czas by rozpocząć show na miarę Imperium.


Raport komandora Lorda W na polecenia admirała Lorda Kek Darth Tąbki.

Sobota 29 Sierpnia

9 : 00

Nastał nowy dzień. Maruderzy z trudem wygrzebywali się ze śpiworów, a poranne ptaszki i "nolify" dojadały zupkę chińską bądź wracały z toalety. Szczegóły pominę.

10 : 00

Udało się dotrzeć na teren Lodexu i usadowić z kilkominutowym opóźnieniem w sali 340. Na początek Star Wars Screen Test by Duran. Wszystko ożywiło się gdy na scenę wyskoczyli Syndrius i Chebeat. Niewątpliwie głos Chebeata naśladujący Jabbę ożywił i dobudził publiczność a potem sala zaczęła się rozkręcać. Syndrius niczym Luke szybko uporał się z prowadzacym show Duranem ( bib Fortuna) ale gwiazdą miał być Chebett, więc nie dał sie omamić sztuczkom Jedi i efektownie usunął Syndriusa (spuścił go w objęcia Rankora) , lecz ten powrócił w wcieleniu
Tarkina. Początkowo Exile wcieliła się w rolę Lei a Thingol Vadera ale duet ten nie sprawdził się, więc ponownie do konfrontacji z Syndriusem stanął Chębeat jako Vader. Trochę trwało zanim wyrwany z tłumu fan zdołał dostroić swój głos do Księżniczki Lei i odnaleźć wewnętrzny Puf...a potem było bum...i Leia rzuciła się na Syndriusa z pięściami. Vader okazał się zbyt słaby by ją utrzymać, więc obrano nowego, który miał się zmierzyć z Lukiem na Bespinie (w roli Luka niejaki Van Oli z ŁFSW) i wtedy się zaczęło... latanie, skakanie, płacz i śmiech przez łzy...ciągnięcie, pchanie i wkładanie... dialog w wykonani Van Oliego był jakże twardy, a zrazem ekspresywny niczym w austryjackich filmach...a scena trwała...trwała...aż Luke krzyknął nieeee..Wtedy do akcji wkroczyli Chebat i Szychu odgrywając rolę Hana Solo i Lei. Nad poprawnością scenki czuwał Thingol , który widząc herezje w scenie Vader vs Lukę szybko dostał od Durana rolę koordynatora. Od samego początku nic się nie układało.. Szychu nie mógł dostroić głosu.. a Duran pomylił Hana z Leią i Chebeatem...jeden wielki galimatias... więc na zakończenie został monolog. Luke mówi do R2. Tu nieoceniony ponownie okazał się Thingol, który pożyczył głosu Artoo... aż w końcu udało się bezpiecznie wylądować na Dagobha.

13 : 00

A potem nadleciał Wedge Antilies by powiedzieć jak zostać fanem. Oczywiście zależy jakim Fanem. Fan absolutny to jak się okazało; śpi w pościeli z Vaderem, ma wszędzie figurki Sw, książki. kubki, talerze, koszuli..zawsze i wszędzie jest fanem SW. Fan mózgowiec taki co wie wszystko..prawie wszystko. Znamy z autopsji. Fan złota rączka czyli prawie jak Krypta. Był też Fan historyk znający kanon i przerywający czytanie książki aby przeczytać komiks, potem jedną stronę książki, komiks, stronę książki, obejrzeć odcinek TCW, dwie strony książki, komiks tid..czytający wg chronologii wydarzeń..ale Thingol obalił tą tezę.

14 : 00

W międzyczasie ja z Syndriusem dorwaliśmy Gora, Smoka i Yaeriusa by rozdzielić między sobą nagrody za turniej w Pocket Models. Poszło nam to całkiem sprawnie, po czym wróciliśmy do sali 340. Do akcji wkraczył Yako z prelekcją o Polskim Fandomie. Na sali wiele starszych osób które zażarcie dyskutują o cczasach PRLu i latach 90. Zgromadzeni nie zostawiają suchej nitki na jednym z pierwszych konwentów na śląsku (bodajże Alderan), oraz wspominają Dagobah i Coruscony (Thingol nawet stawia tezę , że były najlepsze ze wszystkich). W międzyczasie Yako opisuje jeszcze sytuację w poszczególnych funklubach i zalicza wpadkę z admirałem Mottim. Można jedynie stwierdzić: niepokoi mnie pańska niewiedza, co też sala uczyniła. Yako szykował się do wyjścia awaryjnego przez okno, ale obyło się bez ekscesów.

16 : 00

Czas na przerwę, czyli zbiorowe wyjscie na kebaba w składzie: Lord W, Syndrius, Chebeat, Szychu, Mikel, Exile i Thingol. Każdy bierze coś dla siebie: jedni kanapkę, drudzy bułkę a jeszcze inni tortillę. Na zewnątrz w oczekiwaniu na wszystkich Thingol i Chebaet co chwilę zagadują Ninę , która bardziej niż chłopakami zajęta jest kebabem. Gdy ostatnia osoba wyszła z baru , Exile wstąpiła po kolejną porcję. W końcu ktoś musiał zastąpić KrisScrowa Kebsożercę. Gdy żołądki nawet najgłodniejszych i wymagających konsumentów zostały napełnione udaliśmy się w stronę LODEKSU obradując o wieczornych punktach programu.

17 : 00

Przy wejściu do LODEKSu spotkaliśmy Novą. Pogawędziliśmy chwilę po czym udaliśmy się do sali 340. A tam na środku sali stał człowiek w stroju admirała w obstawie szturmowców. Po cichaczu weszliśmy i zajęliśmy ostatnie wolne miejsca. Na środku sali stał Duran w stroju Jedi i pokrótce opisał Rebel Legion i chciał juz przekazać głos stronie imperialnej, gdy w samą porę do sali weszła Nova w stroju Padme, a wtedy Duran zaczął ja rozbierać na części pierwsze (żadne zbereźne rzeczy nie przystają Jedi oczywiście), tzn opisywać poszczególne elementy jej stroju. Gdy
prezentacja dobiegła końca admirał przedstawił członków 501 Legionu: szturmowców, pilota rebelii, admirała i innych. W tle leciały slajdy z akcji w Łodzi, Poznaniu, Zielonej Górze, Gorzowie, Warszawie, Wrocławiu, Bydgoszczy
(mam nadzieję, że nie bardzo poprzekręcałem) i innych miastach. Potem nastała seria pytań , głownie chłopca z pierwszego rzędu, ale gdy wyjawił , że nie oglądał epizodów 4- 6 admirał , stęknął lekko, wzruszył ramionami i odpowiedział: musisz obejrzeć. Ogólnie trzeba przyznać mówił krótko i rzeczowo a głównym mówca był pilot imperium i czasami wchodzący w słowo Duran. Gdy prezentacja dobiegła końca, porobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia i czekaliśmy na kolejny punkt programu.

18 : 00

Nagle zrobił się gwar, a ja zająłem jedno z ostatnich wolnych miejsc na sali zarezerwowanych przez Synsdriusa. Niestety część ekipy miała mniej wygodne miejsca.. tzw oparcia o ławki. Imperialni , Nova i Duran ustawili się w rzędzie a do sali weszły gwiazdy wieczoru: Jeremy Bulloch i Richard LeParmentier, czyli odtwórcy ról Boby Fetta i admirała Mottiego. Na początek goście zarządzili krótki konkurs sceniczny i poprosili kandydatów o zgłoszenie się. Nim Jeremy skończył mówić ręka Syndriusa była w górze i niebawem stanął obok trójki ochotników. Gdy Syndrius
wyszedł na środek, przede mną usiadł Thingol, szepcząc mi swoje obawy na ucho. Syndrius, stał i przeżywał, aż nadeszła jego kolej. Wziął broń i nastała chwila oczekiwania wśród zebranych. Syndrius szybko uporał się z swoją kwestią po czym wrócił na miejsce obok mnie i zapytał : jak mi poszło? Z tremy i zaangażowania mógł nie zauważyć pochwał Jeremiego: że było bardzo dobrze. Nawet Thingol posłał mi uśmiech na znak , że było ok. Aby tradycji stało się zadość, po Syndriusie na środek wyszedł nie kto inny jak Chebeat (musiał dzielnie dotrzymywać kroku Syndriusowi, który spisał się całkiem nieźle). Obok niego przy stole admiralicji zasiadł Młody Motti z 501 i urodziwa fanka SW. W rolę Vadera wcielił się Richard LePermentier, a jego rolę mieli odgrywać kolejni ochotnicy. Młody Motti spisał się wyśmienicie i nastała kolej na Chebeata. I wtedy Richard spytał go czy zna kwestię. No co Chebeat odpowiedział: nie. Wtedy Richard zapytał: To co tu tu robisz? Chebeat a z nim cała sala roześmiała się. Po czym Chebat powiedział. że nie wie i rzucił, że Thingol jest prawdziwym fanem i nas godnie reprezentuje. Thingol jak na fana przystało wykazał się znajomością tekstu i jak to Chebeat ujął godnie nas zreprezentował. Chebeat wydukał coś i odetchnął słuchając dialogu koleżanki obok. Jej też poszło całkiem nieźle, po czym podziękowano ochotnikom i przy stole zasiedli Richard i Jeremy. Chwila na kącik plastyczny. Na początek , krótka anegdota z planu filmowego, po czym Richard narysował model hali zdjęciowej. W jednym końcu znajdowała się kantyna z Mos Eisly, a w drugim sala konferencyjny, a cały ogromny środek zajmowała makieta Sokola Milenium. Słuchacze byli naprawdę pod wrażeniem. Potem nastała kolej na Jeremiego, który pozował z bronią do zdjęć i aby nie być gorszym od Richarda rownież chwycił za kredę i narysował Swój portret. Po kilku kolejnych pytanich spotkanie dobiegło końaca a my ponownie rozpoczęliśmy kolejną sesję zdjeciową z aktorami i 501 Legionem.

Po 20 : 00

Gala Zajdlowska. Zasiedliśmy jak przystało na studentów w jednym z ostatnich rzędów auli (XXX, lub yyy) Politechniki Łódzkiej i czekaliśmy na film " Tam i z Powrotem" . Na początek jednak posypałay się brawa za zwijanie i rozwijanie. Gdy udało sie cós wyświetklić okazało sem, że były to niekończące się reklamy i podziękowania dla sponsorów i organizatorów (Tu szczególne podziekowania należą się niewątpliwie Politechnice Łódzkiej, Smerfowi i Łódzkiemu Fanklubowi Star Wars). W końcu doczekaliśmy się filmu. 15 minutowy seans o podrózy w czasie, sensie życia i następujących zmianach dawał wiele do myślenia. Na zakończenie rozległy się brawa a Thingol podsumował to krótko: całkiem fajny i trudno se z nik nie zgodzić. Po seansie nastąpiły nominacje do nagrody Zajdla, a Szychu poszukiwał wzrokiem wyczytanego Johna Wicka (twórcę systemów RPG ) i jak na zawołanie tuż za nami przemieszczała się postać w czarnym kapeluszu. Poproszony przez Szycha odstąpiłem mu mój polconowy informator i wnet z Chebeatem rzucili się na idącego gościa, by po chwili cieszyć się z autografów Wicka. W końcu Pani Zajdel wręczyła nagrodę finałową i gala dobiegała końca. Wtedy my postanowiliśmy się ewakuować i gdy byliśmy już przy drzwiach prowadzący chóralnie ogłosili z mównicy:

Polcon 2009 uznaje się za zamknięty.


Notatka komandora Lorda W

Niedziela 30 Sierpnia

Mrok. Cisza i spokój, to najlepszy moment by omówić ważne sprawy w gronie zaufanych osób. To dobry czas na przemyślenia w trudnych i szczęśliwych czasach.


Noc. Lekko zmroczeni i znużeni weszliśmy do game roomu w oczekiwaniu na Exile. Przez jakiś czas oglądaliśmy pudełka z grami po czym zasiedliśmy w hollu. Mikel podszedł do automatu i razem z Niną zażyczyli sobie kawy. Lord W siedział przy stole ale chętnych do gry w pokera nie było. Mimo wszystko ponownie udaliśmy się do game roomu by wypożyczyć prostą i jakże mi się wydawało beznadziejną grę o nazwie Prawo dżungli. Gra mimo swej prymitywności, sprawiała dużo frajdy i była jak najbardziej odpowiednia dla naszych zmęczonych umysłów. Niewątpliwie Chebeat i Exile mieli przewagę nad Mikelem, Syndriusem i Lordem W ale niebawem szanse się wyrównały. Do gry dołączyło kolejnych dwóch nieznanych nam graczy. Niestety, ale niebawem Exile znudziła się grą, więc postanowiliśmy urządzić pojedynek na gumowe miecze świetlne. Walkę wygrał Chebaet co nie było aż tak dużym zaskoczeniem. Mimo iż noc była długa , ilość gier nieprzeliczona to chętnych do gry poza Lordem W nie było. Podążając zatem za stadem urządziliśmy krótkie biegi do sleep roomu..mijając Thingola, Szycha, Vykka, Wedga i kilku innych fanów rozmawiających o polskim fandomie i innych ważnych sprawach.

Byliśmy na miejscu w sleep roomie. Ludzie jeszcze bardziej zamroczeni niż my, poruszający się w ciemnościach za pomocą mocy. %Moc% była wszechobecna, otaczała nas, unosiła się w powietrzu i widać było jej wykorzystywanie na twarzach ludzi. Część leżała w kątach, część na ławkach kontemplując w Mocy. Chebeat nawiązywał nowe kontakty a ja przy pomocy Exile i Syndriusa tworzyłem pytania do familiady. Początki były udane, po czym chciałem udać się do MOSiRu gdzie stacjonował Thingol, Szychu, członkowie ŁFSW i grupa Fanów Absolutnych. Jednak gdy wyszedłem na dwór ujrzałem Thingola który oświadczył mi, że towarzystwo się rozeszła. Dorwałem zatem grupkę stojącą przy drzwiach i przeprowadziłem ankietę. W międzyczasie przybyło dwóch reporterów, którzy uwiecznili moją twarz na filmie i ruszyli do wnętrza Morii, a ja z nimi. Gdy zabrakło chętnych do ankiety... oraz pomysłów na spędzenie nocy, udałem się na spoczynek.

Nastał świt. Tradycyjnie już spaliśmy do ostatniej możliwej chwili, by o 10 znaleźć się w LODEXie. Udałem się na prelekcję o historii Sithów a Chebeat na Konkurs o WoWie, gdzie zajął 3 miejsce. Prelekcja o Sithah okazała się jedną z ciekawszych, dzięki której dowiedziałem jak powstali oraz, że najwięksi z nich to: Bain, Exar Kun, Plageus, Malak, Revan i Sidious. Potem przyszedł czas na prelekcję Roana o galaktyce, która przykuła sporą uwagę i pozwoliła na zdobycie całkiem sporej dawki wiedzy na temat sektorów w galaktyce oraz wybranych planet. Roan obok Thingola był przedstawicielem Fanów Mózgowców i wzbudzał największy podziw wśród zebranych. Potem chwila rozrywki czyli Stara Trylogia vs Nowa Trylogia by Duran. Razem z Syndriusem zasiedliśmy pod ścianą wdając się w dyskusje z prowadzącym.
Niewątpliwie dużą wadą okazało się "drewno" czyli odtwórca roli Anakina.

Po prelekcji Durana do akcji wkroczył Thingol z "Literaturą gwiezdnowojenną". Jak już wcześniej wspominałem obalił on teorię Wedga na temat czytania książek wg chronologii. Thingol szczegółowo omówił poszczególne serie, trylogie i podał wraz z Droidem książki warte przeczytania. Po tej prelekcji konwent zbliżał się ku końcowi, a ja w towarzystwie Chebeata udałem się na kebaba ( z nadmiaru klientów zabrakło surówek), by powrócić na prelekcję Vykka, z której niewiele zrozumiałem (chodź była po polsku). W międzyczasie Mikel, Exile, Szychu i Nova opuścili konwent. Po prelekcji pożegnaliśmy się z członkami ŁFSW i Duranem i udaliśmy się do Sleep Roomu po rzeczy. Chebeat wraz z Syndriusem wyrzucali ja przez okno a ja z Thingolem układaliśmy je w bagażniku. Gdy już zapokowaliśmy się do samochodu wyruszyliśmy w drogę jako jedni z ostatnich (słuch o Ulvbiornie zaginał, ale wiadomo, że żyje bo wywiad imperialny donosi, że widziano go koło Łowicza. Czyżby udał się do samego Lorda Kek Dartha Trąbki? Pozostałe informacje ściśle tajne) a towarzyszyła nam niewielka korweta kierowana przez Yako. Gdy szykowaliśmy się do skoku w nadprzestrzeń fani z innego pojazdu dali nam sygnał pożegnalny niebieskim mieczem świetlnym. Czas Polconu 2009 dobiegł końca.




Relację napisali:
Szychu, Syndrius, Lord W

Polcon odbył się:
W dniach 27 - 30 Sierpnia w Łodzi

Utapau reprezentowali:

Ulvbiorn (jako gżdacz, prelegent, ochroniarz)
Thingol (jako Fan mózgowiec, prelegent i Prezes)
Nova (jako Padme)
oraz: Szychu, Chebeat, Syndrius, Exile, Mikel i Lord W
i KriScrow (o mały włos a bym zapomniał)


PS 1. Przepraszam za opóźnienie i tak długą relację.
PS 2. Winę za to ponosi wywiad imperialny, czyli źródło L, a właściwie komandor Lord W, pracujący na zlecenie admirała Lorda Kek Dartha Trąbki Chudeusza i wszelkie zażalenia możecie składać do Niego, za to że nie przyjechał. (a tak na serio szkoda, że Cię nie było Chudy)
PS 3. Podziekowania dla fanów SW i nie tylko za dobrą zabawę.
PS 4. Gratulacja dla Łódzkiego Fanklubu Star Wars za świetną organizację
PS 5. Tradycyjnie pozdrowienia dla: Keyana ,Ikrita, Chudeusza, Aero , Ivereda, Matchka , Mesia, Saniera, Oshogbo, Master Dagotha, Dante 91, Alucarda, Tampiego, Kudłatego i Wujtasa.

Niech moc będzie z Wami.