Skierniewickie Stowarzyszenie FanĂłw "Gwiezdnych wojen" "Utapau"
Strona główna - Forum - Statut - O nas - Kategorie newsów - Kontakt - Kalendarz - Galeria - Download - Szukaj - Ostatnie komentarze Poniedziałek, Listopad 25, 2024
Zarząd:
Prezes:
Milka - gg:274886

Wiceprezes:
Lord W - gg:2504559
E-mail: wpolskce@poczta.onet.pl

Skarbnik:
Thorin - gg:1505406
Artykuły
· Recencja "Ostatniego...
· Spotkanie Utapau CXII
· Recencja Łotra Jeden
· Spotkanie Utapau CXI
· Spotkanie Utapau CX
Aktualnie online
· Anonimowi: 59

· Zalogowani: 0

· Łącznie użytkowników: 98
· Najświeższy rekrut: Monika
Ostatnio online
Aero 2 tygodnie/dni
ivered 4 tygodnie/dni
Nova54 tygodnie/dni
Damian58 tygodnie/dni
Thingol58 tygodnie/dni
jariniop61 tygodnie/dni
Lord W66 tygodnie/dni
Thorin146 tygodnie/dni
Chebeat237 tygodnie/dni
Vinga284 tygodnie/dni
Ankieta
Czy po ustaniu pandemii miałbyś ochotę na spotkanie członków SSFGW Utapau?





Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Reklama:
Przebudzenie Mocy
UWAGA! SPOILER ALERT! Poniższy tekst zdradza CAŁĄ fabułę Przebudzenia Mocy. Czytasz na własną odpowiedzialność.




Dawno, dawno temu w odległej galaktyce ...


Gwiezdne Wojny


Epizod VII
Przebudzenie Mocy (recenzja)



Nie minęło 12 godzin od premiery Gwiezdnych wojen, a internet huczy od wszelakich opinii na jego temat. Postanowiłem, że i na Naszej stronie nie może zabraknąć recenzji Epizodu VII.

Ostatni film spod znaku Gwiezdnych wojen wyszedł w 2005 r. i była to Zemsta Sithów. W opinii wielu film, który był naprawdę dobry, a z pewnością lepszy niż dwie poprzednie części, ze względu na porządny scenariusz, wyraziste postacie i kilka utworów muzycznych (np. Battle of the Heroes), które grają nam w uszach po dzień dzisiejszy.

Na temat tzw "nowej trylogii" (którą teraz będziemy zapewne nazywać środkową) napisano już wiele. Nawet na Naszej stronie, kiedyś sam Chudeusz wywołał burzliwą dyskusję. Pewne rzeczy kulały - fabuła, a inne były na najwyższym poziomie - muzyka, czy dobór aktorów (Ewan Mc Gregor, Natalie Porttman, Samuel L. Jackson czy Liam Neeson należą do najwyższej półki aktorów). Nie spodziewałem się jednak, że zatęsknię za klimatem tamtych Gwiezdnych wojen.

George Lucas realizując swoją gwiezdną sagę stworzył działo skończone. Historia Anakina Skywalkera zatoczyła koło. Bohater tragiczny (dla innych komiczny, bądź drewniany, choć to drugie dotyczy aktora), przeszedł przemianę wewnętrzną i ostatecznie wrócił na jasną stronę. Należy też podkreślić tragizm Anakina: rozdarcie pomiędzy chęć pomocy matce, a życie w świątyni, zasady i miłość, życie w ukryciu, kłamstwie i chęć naprawy świata - wszystko to zaprowadziło Anakina na ciemną stroną - z której, w sytuacji gdy utracił wszystko (szacunek, ukochaną, przyjaciół, a także rękę i nogi, a więc normalne życie) - nie było ani gdzie, ani do kogo, ani po co wracać.

Historia Anakina została ukazana w całości. Lucas spokojnie mógł skupić się na innych projektach. Stworzył niesamowity świat i sam nakręcił dwie części na najwyższym poziomie - wspomnianą Zemstę Sithów i Nową Nadzieję, no i co najważniejsze - z Jego punktu widzenia - zapisał się w historii światowego kina (a może i historii ludzkości), zrealizował marzenia i zarobił dużo pieniędzy. Dla wielu najlepszym filmem będzie z pewnością Imperium Kontratakuje, ale z racji tego, że od Nowej Nadziei wszystko się zaczęło, to ona będzie wiodła palmę pierwszeństwa już po wsze czasy.

Sprzedaż marki Gwiezdne wojny kompani Walta Disneya spowodowała, że dzisiaj mogliśmy ujrzeć kolejną sagi, tym razem w reżyserii J.J. Abramsa, autora Zagubionych (Lostów) czy najnowszej serii Star Trek. Do współpracy zaprosił członków starej ekipy, w szczególności Lawrence Kasdana, odpowiadającego za scenariusze dla duetu Lucas - Spielberg. Zatem czuć było w powietrzu, że wracamy do klimatu starych Gwiezdnych wojen. Tylko czy przypadkiem nie idziemy w kierunku najnowszego Indiany Jonesa? (jak to się mówi - film fajny, bo to Indie, ale jednak zamiast Oscara dostał Malinę).

Zanim słów więcej o scenariuszu pora w skrócie przedstawić fabułę. Gwiezdne wojny Epizod VII Przebudzenie Mocy opowiada historię po bitwie o Endor, gdzie Imperium zastąpił Nowy Porządek lub w zależności od tłumaczenia Nowy Ład. Rodzina Skywalkerów przeżywa poważny kryzys, a tymczasem Nowy Porządek rośnie w siłę, budując nową Gwiazdę Śmierci zwaną Bazą Starkiller (coś bardziej na wzór Pogromcy słońc). Poe Dameron, uzdolniony agent wywiadu i jeden z najlepszych pilotów, dostaje od członków Ruchu Oporu zadanie odnalezienia Luka Skywalkera, który jak mawiała Leia "jest naszą jedyna nadzieją". Niestety Nowy Porządek dopada Poe, ale na ratunek śpieszy mu zbuntowany szturmowiec, który wraz z robotem Damerona BB-8 (nowsza generacja robota astro-mechanicznego) i handlarką złomem - Rey próbują przekazać zdobyte informacje przywódcom Rebelii. Dotarcie do rebeliantów dla dwójki młodych bohaterów łatwe nie będzie, stąd potrzebna będzie pomoc kogoś niezwykle doświadczonego - tu pojawia się Han Solo. Jeżeli ten początek historii, coś Wam wyraźnie przypomina i macie złe przeczucia to powiem, że koniec fabuły chyba już przewidzieliście.

Scenariusz to po raz kolejny największy mankament filmu z serii wojen gwiezdnych. Naprawdę dobry scenariusz, na najwyższym poziomie, mieliśmy w Imperium Kontratakuje. Przebudzenie Mocy, to jak wielu zauważyło, remake Nowej Nadziei - ta sama historia, w nowej lokalizacji, z nowymi bohaterami. Owszem - lepsze efekty, ciekawsze i niesamowite zdjęcia - to jest wielki plus. Nie ma jednak większego błędu jak robienie drugi raz historii, która była na prawie najwyższym poziomie. Abrams myślał, że przyćmi Lucasa? Wyobrażacie sobie film na podstawie scenariusza Imperium Kontratakuje lepszy od Imperium Kontratakuje? No, może Abrams nie myślał aż tak ambitnie. Może producenci stwierdzili, jak to mawiał inżynier Mamoń z Rejsu: "najbardziej lubimy te piosenki, które znamy".

Niestety scenariusz był przewidywalny. Han Solo przejął rolę Obi-Wana Kenobiego (nawet zginął dosłownie tak samo. PS. rozumiem jakby Luke chciał zginąć tak jak Jego mistrz, ale Han?), Luke Skywalker rolę Yody, Rey i Poe byli kompilacją dawnego Luka, a Finn został nowym Hanem Solo, BB-8 był odpowiednikiem R2-D2 (no i oczywiście musiał przemycać plany - na serio?), do tego nowa 10 razy większa (tak na oko rzuciłem, nie jest to wartość miarodajna) Gwiazda Śmierci, nowa kantyna w Moc Eisly, z szpiegiem Nowego Porządku itd. itp. Ile razy jeden myśliwiec może zniszczyć Gwiazdę Śmierci? Nieskończenie wiele, dopóki ludzie będą chcieli to oglądać.

Przewidywalność scenariusza i liczne drobne smaczki dla fanów, które były zbyt nachalne, to jeszcze nic. Są sceny, które moim zdaniem wołają o pomstę do nieba. Gdy toczy się finałowa walka i powinniśmy mieć jakąś interakcję, jakieś sensowne zakończenie, coś powinno się wydarzyć, nagle ziemia się rozstępuje i bohaterowie zostają rozdzieleni - brakowało mi tylko Gandalfa stukającego laską, który zamiast krzyczeć: "nie przejdziesz", krzyknie "nie będziecie walczyć". Ewentualnie jako, że idą święta, nawiązując nieco do Biblii mógłby być to Mojżesz. Jeżeli komuś cudowne uratowanie Vadera w Nowej Nadziei wydawało się naiwne to powiem, że ewakuacja głównych antagonistów była "nie do kupienia". No i co mnie jeszcze nużyło - motyw wędrówki Rey i przyjaźni z Finnem. Nie czułem tego.

Kreacja bohaterów jest nierozerwalną częścią scenariusza. Tutaj nie było aż tak źle. Najciekawszą postacią i wyjątkową jest Kylo Ren. Nie jest to typowy zły, którego znamy. Jest to człowiek wątpiący. Żyjący w ciągłym strachu i sprawiający wrażenie, jakby miał problemy z psychiką oraz trudne dzieciństwo (może ten opis brzmi lekko komicznie, ale tak jest). Zresztą tak też było co wynikało z pochodzenia i ciążącej na nim ogromnej odpowiedzialności. Do tego rodzina ciągle na wojnie i przeszłość rodu sprawiają, że można mieć naprawdę problemy z samym sobą. Kylo Ren zatem miewa napady furii i ciągle, w przeciwieństwie do Vadera, musi coś udowadniać. Po przeciwnej stronie mamy szturmowca Finna - bezimiennego, gościa, który lubi udawać, że jest "grubą rybą" - taki Nikodem Dyzma, który nie chciałby być kolejnym numerem wśród szturmowców. Szkoda tylko, że imperium nie kładzie nacisku na edukację szturmowców, bowiem Finn w stosunku do Poe i Rey naprawdę niewiele umie (poza tym, że celnie strzela i umie uciekać). Jednak jest to całkiem sympatyczna postać - typowy, normalny człowiek, który wiódł nudne, rutynowe życie, w którym trzeba zrobić coś, czego się nie lubi, ale można za to się wyspać, najeść i nie znać na wszystkim.

Swoją drogą dziwię się, że ten Nowy Ład jest tak potężny skoro na początku filmu wiemy już, że Jego ludzie zasilają sami wątpiący w to co robią. Brakuje kogoś pokroju Tarkina czy Palpatinea lub Grievousa. Główny zły, niejaki Snoke, przypomina goblina z Władcy pierścieni. Ewidentnie nawiązuje do kreacji Palpatinea. Wielkość ma symbolizować potęgę. Jest to postać, którą najlepiej poznamy w ostatniej części i dla której w głównej mierze pójdziemy jeszcze do kin. Nie dla tego, że jest to naprawę dobry zły. Po prostu nic o nim nie wiemy, a w gruncie rzeczy istotne jest, jakim cudem przejął schedę po Sidiousie, skąd zna ciemną stronę. Wiemy też, że dysponuje armią klonów (technologia z czasów wczesnego Sidiousa nic nadzwyczajnego). Bohater zbiorowy jakim jest Nowy Ład jest naprawdę słaby, ze względu na brak wyrazistych dowódców. Generał Hux wypada naprawdę blado, pomimo jednaj wyróżniającej się przemowy. Również Kapitan Phasma poza tym, że jest kobietą i chodzi w zbroi szturmowca jest postacią nieprzekonywującą. Nie wiemy o niej naprawdę nic. Wystarczyłaby chociaż scena gdy wstaje rano z łóżka i przygotowuje się do codziennej służby (przynajmniej widzielibyśmy jak żyją szturmowcy, jak wyglądają ich pokoje).

Wracając do młodych zdolnych, to Rey wypada naprawdę dobrze i obok Kylo Rena i lekko odstającego Finna jest postacią wiodącą. Oczywiście znowu mamy deja vu - piaszczysta planeta, farmy wilgoci, złomiarze, handlarze i przemytnicy - otaczają ją nieustannie. Rey musi umieć sobie radzić i jako kobieta jest wyjątkowa - umie latać, zna się na budowie pojazdów, ma smykałkę do naprawiania wielu rzeczy (już w trakcie oglądania filmu zastanawiałam się, czy po kimś to odziedziczyła?) i co najważniejsze jest bardzo silna i wrażliwa na Moc. Rey jest z pozoru postacią dobrą, ale poznajemy ją też w sytuacjach gdy sprawia jej wyraźnie satysfakcję manipulowanie innymi. Szczególnie ciekawe są jej relacje z Kylo Renem i choć może zabrzmi o niezbyt poprawnie - szkoda, że na zakończenie nie trafiła do Snoke i że nie poznała potęgi ciemnej strony. Ciekawe byłyby relacje między bohaterami, w takim właśnie trójkącie. Tego bowiem nie widzieliśmy w SW. Póki co jest bowiem połączeniem Anakina i Luka ( i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jest z rodziny Skywalkerów). Rey nie zna swojej przeszłość, natomiast Kylo Ren skrywa jakąś tajemnicę. Widać wyraźnie, że to ta dwójka spotka się jeszcze nie raz.

Poe Damaron, póki co, jest postacią drugoplanową i mało wyrazistą. Han Solo, Leia, Chewbacca, Acbar, C-3PO, R2-D2 - zabrakło pomysłu na te postacie. Można powiedzieć, że są, ale póki co niewiele wnoszą. Owszem jedynie Han odgrywa jakieś
znaczenie w tej historii, ale scenariusz napisany pod niego ponownie kuleje. Motyw podróży razem z Rey i Finnem jest trochę nudny. Jedynie finał w Jego wykonaniu jest naprawdę dobry, choć mnie w zupełności nie satysfakcjonuje (znowu mamy powtórkę z rozrywki). A chociaż mogliby zrobić imprezą jak dla Qui-Gona, Vadera lub Padme. Lando z Jara Jarem by wpadli.

Ostatnia postać warta wspomnienia to Maz Kanata. Barmanka, filozofka, przypominająca trochę Bena Quadrinerosa. Postać naprawdę wyrazista, tajemnicza. Jedyna, której gesty i mimika twarzy także coś mówią. Moim zdaniem najlepiej napisana postać. Może i nie wiele mówi, ale czuć w niej Moc oraz to, że zna Moc. Reszta bohaterów od Hana i Luka po Finna i Kylo to postacie wątpiące, w to co robią i czy jeszcze coś mogą zrobić.

Wracając do obcych to było niezwykle dużo nowych ras. Co ma też swoje uzasadnienie. Niezwykle charakterystyczny był handlarz na Jakku (trochę przypominał Dexa), no i zwierzak, z którym Finn pił wodę - taka ogromna świnia. Zresztą ta scena była jedną z bardziej charakterystycznych.

Co do gry aktorskiej. Jak dla mnie Adam Driver był osobą, która zagrała najlepiej. Dobrze wypadają też aktorzy, których postacie są tworzone za pomocą technologii motion capture (w skrócie mocap), a więc Andy Serkis grający Snoka (a miał naprawdę niewiele scen) i Lupyta Nyong'o. Pozytywnie należy ocenić grę Daisy Ridley, gdyż kluczowe sceny dla filmu, które grała były udane. Była jedną z nielicznych postaci, u której czuć było emocje. Duży szacunek należy się dla Harrisona Forda - facet pomimo swoich lat musiał się sporo nabiegać. Scena finałowa w Jego wykonaniu była ok. Również John Boyenga zagrał na przyzwoitym poziomie - dał nieco od siebie. Co do całej reszty, to trudno ich ocenić, tak na żywo, po jednym seansie.

Muzyka to sprawa kluczowa i niezwykle istotna w każdym filmie, w szczególności w Gwiezdnych wojnach. Moje pierwsze wrażenie było takie, że muzyka była stonowana i opisywała historię, podążała za postaciami. Nie mieliśmy takiego wejścia utworu jak w Imperium Kontratakuje, czy czegoś pokroju Duel of the Fates. W kluczowych scenach powracały stare motywy, które brzmiały nieco mocniej. Możliwe też, że za pierwszym razem nieco trudniej jest wyłapać nowe utwory, bo po prostu trzeba film obejrzeć więcej razy i może z większą percepcją.

To co najważniejsze w tego typu filmach to efekty specjalne. Ostatnio efekty specjalne poszły tak daleko do przodu, że niestety, ale film pod tym względem w żaden sposób się nie wyróżniał. Ciekawe i wyjątkowe ujęcia robiły dobre wrażenie (powalony AT-AT, myśliwce na tle słońca). Jednak w mojej ocenie bitwę z Zemsty Sithów oglądało się lepiej.

Pora zatem na niekrótkie podsumowanie. Wydawało się, że gorzej niż w Mrocznym Widmie być nie może, ale jednak okazało się, że chyba tak może być. Mnie jako fana drażniła jedna rzecz - scenariusz zbyt podobny do Nowej Nadziei, ale niestety gorszy. To jest główny minus tego filmu. Scenariusz Mrocznego Widma, nawet jeżeli był słaby, to był oryginalny. Postacie, choć nie były do końca udane, jak choćby Jar-Jar Binks, Qui-Gonn Jinn, czy nawet Boss Nass lub Gunray, to jednak miały swoją własną historię. W Przebudzeni Mocy widz, jakby na siłę, przeżywa to samo co już widział. Do tego odnosi się wrażenie, że nowi bohaterowie na tym tracą, bo są zbyt podobni do swoich poprzedników.

Postacie, które były w stanie pociągnąć ten film to Kylo Ren i Rey. Te dwie postacie były naprawdę ciekawie wykreowane i tylko ich historia była w stanie przyciągnąć widza. Szkoda tylko, aż tak wielu nawiązań (na siłę!) do Nowej Nadziei. Inaczej ogląda się Jamesa Bonda, gdzie są częste nawiązania do poprzednich części (jak choćby powrót SPECTRE, czy Bloofelda) i ta nawiązania są zrobione ze smakiem, a historia nie jest w 80 % taka, jak w poprzednich filmach. Również George Lucas w swoich filmach z Nowej Trylogii, nawiązywał do Starej Trylogii, ale były to odniesienia subtelne, z gracją.

Kończąc powoli recenzję Przebudzenia Mocy, a wybiegając nieco w przyszłość do następnych części, niewątpliwie motywem przewodnim będą relacje pomiędzy Kylo Renem i Rey. Mam przeczucie, że Han i Leia po przejściu Bena na ciemną stronę postanowili porzucić swoje drugie dziecko. Czy to możliwe?

Ocena 6/10

PS. Życzę fanom aby Epizod VIII nie był gorszą wersją Imperium Kontratakuje, bowiem porównanie do tego utworu może spowodować jeszcze niższą ocenę.


Lord W


· Napisane przez Lord W dnia 18 grudzień 2015 14:36 · 14 komentarzy · 77890 czytań · Drukuj
Komentarze
#1 | Lord W dnia 19 grudzień 2015 11:00
http://wpolityce....-spoilerow

Bardzo podobna recenzja, tylko ocena inna. Wink
#2 | Milka dnia 22 grudzień 2015 15:56
aż dziwne że nie ma tu żadnej gównoburzy
#3 | Lord W dnia 22 grudzień 2015 22:36
No bo jak czytałem różne recenzje (takie bardziej szczegółowe) to wszyscy wskazują te same wady i zalety filmu. Różnica polega tylko na końcowej ocenie. Zresztą powtarzam się, bo już to napisałem powyżej.
#4 | ivered dnia 09 styczeń 2016 20:39
Ok w końcu obejrzałem i ja. W skrócie - zgadzam się w zasadzie we wszystkim z Lordem.

Osobiście jestem zawiedziony - i pamiętam że sam broniłem koncepcji "odświeżenia" i zrobienia czegoś nowego z SW. I w zasadzie ani nic nie odświeżono ani nawet nie złożono ładnie tego co już było. Rzekłbym że Jar Jar Abrams (sorry JJ - miałeś szansę i nie skorzystałeś) zrobił fanfilm z błogosławieństwem właściciela marki.

Już nawet nie chcę wspominać że skasowano przy okazji EU - kopiując kilka motywów. Syn Hana i Lei (Jacen?) też przeszedł na ciemną stronę. Ben to imię syna Luka i Mary więc cały czas oglądałem ten film mając w głowie te wszystkie rzeczy i naprawdę nie jest to komfortowa sytuacja. Bo nie wniesiono nic nowego za cenę rozwałki w starym.

Niniejszym przechodzę do grona (jeżeli takie jest) ludzi którzy nie uważają VII epizodu za "prawdziwe" SW Smile
#5 | Thingol dnia 09 styczeń 2016 21:03
Jakoś nie mam wielkiego focha na Ep7, ale zamiana imion też mnie boli. Szczególnie, że podobała mi się historia i Jacena i Bena w EU.
Chyba gdzieś to już pisałem, ale imo to, co w zamierzeniu JJA miało być Easter Eggiem/nawiązaniem/mrugnięciem oka do fanów niebezpiecznie blisko zbliżyło się do "copy/paste"
#6 | ivered dnia 09 styczeń 2016 22:11
Ja bym się nie fochował gdyby zrobili "technicznie" dobry film. Problem w tym że ten film jest co najwyżej średni,zupełnie już abstrahując od Star Wars.

Rozumiem że filmy robi się dla pieniędzy ale wydaje mi się również że jest pewna granica dobrego smaku i Disney (JJ pewnie był tylko marionetką) ją po prostu przekroczył.

Na epizod VIII prawdopodobnie nie pójdę. Poczekam aż wyjdzie na dvd i ktoś wrzuci gdzieś online. Kasę lepiej wydać na jakiegoś Marvela Wink
#7 | Lord W dnia 14 styczeń 2016 22:54
Nie no - było słabo, ale ja Marvele cenię niżej. Jedynie Strażnicy galaktyki, których ostatnio obejrzałem byli spoko (fajne postacie i dialogi), ale końcówka w stylu Marvela. To znaczy Marvelowskie filmy są spoko, ale jest to pewien średni poziom - kino typowo rozrywkowe - z których nieliczne filmy zasługują na ciut wyższą ocenę.

Są fani Marvela i Bonda. Ja należę do tych drugich i wiem, że tacy fani patrzą na filmy trochę pod innym kątem.

Epizod VII od strony technicznej nie robił furory (tylko ujęcia ratowały sytuację). Ja chętnie zobaczę film jeszcze raz, żeby się utwierdzić w swoim przekonaniu. Wink

Na kolejny epizod raczej pójdę do kina. No już chyba gorzej nie będzie. Lucas też zaczynał Nową Trylogię od czegoś co nie było naprawdę udane (zapamiętaliśmy Jar-Jar Binksa i Duel of the Fates oraz podwójny miecz świetlny), a Zemsta Sithów była jednak udana.

Myślę, ze tak samo będzie z filmami Abramsa. Odejdą od utartych schematów i nie będą robili pastiszu i będzie lepiej. Jak mówiłem - im więcej filmów będzie - tym bardziej ten pierwszy przejdzie do historii. Jak to mówią - Nowa Nadzieja film obowiązkowy - reszta dla fanów. Szkoda tylko, że stracą na tym epizody 3,5,6 bo jestem pewien, że stracą. Jako wybitny, przełomowy i kultowy będzie traktować się tylko oryginalne Gwiezdne wojny.

Co do Rey. Ostatnio dyskutowałem na ten temat na szachach (co ciekawe dużo ludzi oglądało najnowsze SW) i sam doszedłem do przekonania, że raczej jest ona córką Luka. Ktoś nawet rzucił pomysł, że był trzeci bliźniak ukryty przez Jedi i Rey jest Jego potomkiem.Wink
#8 | Thingol dnia 15 styczeń 2016 06:15
Rey:
- straciła rodzinę
- wychowała się na pustynnej planecie
- ma smykałkę do technologii, naturalny talent
- jest wrażliwa Moc.

Nieeee, nie ma absolutnie żadnych szans, żeby Rey była Skywalkerem. Żadnych Grin

Abrams robił tylko Ep7, Ósmy epizod będzie miał innego reżysera.
#9 | ivered dnia 15 styczeń 2016 06:55
Problemem może być raczej producent. Ja wyczuwam zakłócenie w Mocy polegające na tym że Disney mocno naciskał co ma być w filmie. Zmiana reżysera nic tutaj nie pomoże. Słupki i wykresy mają się zgadzać :/
#10 | Lord W dnia 16 styczeń 2016 16:51
Obawiam się, że Ivered ma rację. Abrams jest przyzwoitym reżyserem.

Nawet śmiem twierdzić, że zrobił co mógł, żeby film jednak uratować. Myślę, że zdjęcia i ujęcia to też jego zasługa. To, że nie postawiono wszędzie na greenboxa i postacie nie były generowane komputerowo (nie wszystkie) to też było czuć i to był plus.

W tym filmie kulała jedna rzecz - fabuła. Może dlatego, że zmieniano scenarzystę i brakowało wizji. Podobnie było przy Hobbicie (tam nawet reżysera).

Gdybyśmy nie czytali nigdy w życiu Hobbita i oglądali film nie znając książki to powiedzielibyśmy - naprawdę dobry film. Trochę (tu będą różnice w ocenie słowa trochę) gorszy od Władcy Pierścieni. Tylko, że dużo gorszy od samej książki. Po prostu mam wrażenie, że hoolywood ma tendencje do dodawania zbędnych wątków i głupich scen.

Po Lucasie wiadomo czego się było można spodziewać - filmu takiego jak "Indiana Jones i kryształowa czaszka" lub "Mroczne Widmo" lub ich dużo bardziej udanych odpowiedników. Wszystko w tym samym stylu z ciągłymi subtelnymi odwołaniami i znakami rozpoznawczymi z poprzednich filmów, ale zawsze z nową wyraźnie inną fabułą.

No i było wiadomo kto trzyma na tym łapę. Może reżyserować kto chce ale wizja idzie od Lucasa. A teraz jak jeszcze słyszę, że reżyser się zmieni to boję się pomyśleć kto tak naprawdę odpowiada ze Gwiezdne wojny.

Zresztą - ja nie wierzę, że zarys fabuły dla wszystkich trzech części nie został już rozpisany. Jak cała historia z założenia będzie nudna to musi być wybitny reżyser, żeby to się dało uratować. No i pytanie jak duży jest wpływ producenta, reżysera i scenarzysty?

Zresztą ostatnio jest już tyle naprawdę dobrych filmów fantastycznych jak choćby nowe batmany, produkcje Marvela, igrzyska śmierci itp. itd. oraz bardzo dobrych jak Hobbit, że nasze oczekiwania były bardzo duże. Nowe Gwiezdne wojny to był film średni. Nawet jak na fana SW nie pokuszę się o stwierdzenie, że był lepszy od Hobbita.

Pomysł z antologią był lepszy. Nawet jak trzy pierwsze filmy byłyby nieudane to i tak producent by zarobił ze względu na markę, a byłaby szansa, że któryś z nich będzie dobry (coś jak EU, tylko że nie jako komiksy, czy książki tylko pełnometrażowe filmy - strategia Marvela). Zresztą już powstawały produkcje związane z SW - jak dwa filmy o Ewokach, Holidey special, czy serial o Ewokach. Jak wiadomo - nieudane i zapomniane, ale ani Lucasowi ani oryginalnym Gwiezdnym wojną nie zaszkodziły. Występowali w nich i Luke i Vader i inni. Zresztą nowe seriale SW też się wpisuję w tą strategię i jednym podpasują, innym nie, ale nie szkodzą sadze. Co jest lepsze TotS czy Holidey special?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Kalendarz
Po Wt śr Cz Pi So Ni
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30          
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

01/08/2023 18:17
Cytaty fanklubowe są dostępne dla zalogowanych. Prośba o podesłanie zdjęcia z ostatniego nieofa to wrzucę na stronę. Będzie dostępne tylko dla zalogowanych.

22/02/2022 21:22
Niech Moc będzie z Wami! Yoda

22/02/2022 20:49
Dziękować. Dawno mnie tu nie było, ale widzę, że co niektórzy wchodzą jeszcze na stronę. Wink

26/12/2021 23:04
Wesołych Świąt X Mas

24/05/2021 22:22
Superancko. Grin

21/05/2021 09:29
Bo miałem czasem przyśpieszenia, powoli kończę już ten statek, coś wrzucę Smile

20/05/2021 18:27
Ja rzadziej wchodziłem to tempo pracy Ivereda wydawało się imponujące. Wink

20/05/2021 18:25
Odnotowuję, że znowu byłem Wink Grin

17/05/2021 21:42
Póki co trzymam się go Wink

14/05/2021 21:20
I bardzo dobrze Lordzie Smile

Warto zobaczyć:


Skierniewickie Stowarzyszenie Fanów Gwiezdnych Wojen "Utapau"
HTML, PHP, coding, etc: Chebeat
Design: Chebeat & Thingol

Star Wars jest znakiem towarowym Lucasfilm, ble, ble, ble... (użyto w celach fanowskich..)


Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2009 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.