Skierniewickie Stowarzyszenie FanĂłw "Gwiezdnych wojen" "Utapau"
Strona główna - Forum - Statut - O nas - Kategorie newsów - Kontakt - Kalendarz - Galeria - Download - Szukaj - Ostatnie komentarze Sobota, Maj 18, 2024
Zarząd:
Prezes:
Milka - gg:274886

Wiceprezes:
Lord W - gg:2504559
E-mail: wpolskce@poczta.onet.pl

Skarbnik:
Thorin - gg:1505406
Artykuły
· Recencja "Ostatniego...
· Spotkanie Utapau CXII
· Recencja Łotra Jeden
· Spotkanie Utapau CXI
· Spotkanie Utapau CX
Aktualnie online
· Anonimowi: 14

· Zalogowani: 0

· Łącznie użytkowników: 98
· Najświeższy rekrut: Monika
Ostatnio online
ivered 6 tygodnie/dni
Nova27 tygodnie/dni
Damian31 tygodnie/dni
Thingol31 tygodnie/dni
jariniop34 tygodnie/dni
Lord W39 tygodnie/dni
Aero84 tygodnie/dni
Thorin118 tygodnie/dni
Chebeat210 tygodnie/dni
Vinga257 tygodnie/dni
Ankieta
Czy po ustaniu pandemii miałbyś ochotę na spotkanie członków SSFGW Utapau?





Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Reklama:
Avangarda oo7
AVANGARDA oo7
"W służbie wyobraźni"



Z definicji pewnej popularnej internetowej encyklopedii można wyczytać, że konwentem nazywamy zjazd - głównie fanów fantastyki, gier fabularnych, mangi i anime; słowo pochodzi od angielskiego convention; konwent odbywa się zazwyczaj wg ustalonego programu, oferuje spotkania ze znanymi osobami danej zbiorowości etc. etc.

Łatwo jednak wywnioskować (najlepszym sposobem jest po prostu pojawienie się na takim zlocie), że konwent to o wiele bogatszy idiom. W języku pewnych grup zainteresowań, bardziej skłaniałbym się ku interpretacji konwentu jako: głodu, potu, nieprzespanych nocy, alkoholu, wspaniałych znajomości i magicznej, nieuchwytnej nigdzie indziej aury, która rokrocznie każe nam chociaż jeden konwent zaliczyć. A co by tradycji stało się zadość...

Oto mój główny powód, by cztery kolejne dni, począwszy od 21 lipca, spędzić w Warszawie i drugi raz w karierze zagościć na warszawskim konwencie fantastyki Avangarda. Warto wspomnieć, że to już siódma edycja tego zlotu, ale jak i z czym się to jadło... cóż, zacznę chyba od początku. A początek to stacja kolejowa w Skierniewicach i pokaźna grupa ludzi (nawiasem mówiąc – prawie cała ekipa aktualnego SSFGW Utapau, a przynajmniej 2/3 Zarządu), czwartek, okolice godziny czternastej. Skład pt. Exile, Mikel, Milka, Dante91 oraz wasz skromny Prezes; rusza na podbój stolicy. Dane wywiadowcze Imperium pozwalają ustalić fakt, jakoby na miejscu znajdowali się już Młody oraz Mistrz Seller (osobno, nie razem). Nasza podróż mija tymczasem nad wyraz przyjemnie, warunki są komfortowe (oczywiście, jak na standardy promów kosmicznych Utapau). Podróż kończy się na Centerpoint, zwanym potocznie Warszawą Centralną. Dalej czeka nas już tylko lokalizacja szybkiej kolei podziemnej, a potem... wróć! Wpierw nieoczekiwany postój w kantynie, powodowany łakomstwem Exile i chyba nadmierną ilością kredytów na spożytkowanie. Miejscowa knajpa nie jest jednak zbyt bezpieczna, gdyż uniformy, w których się poruszamy zwracają uwagę co najmniej kilku osób. Te parę krótkich rozmów (na szczęście obyło się bez rękoczynów) ucina szybkie *nie tego konwentu szukacie* połączone z wymownym ruchem ręką i dalsza droga staje przed nami otworem. Pozwala to, bez większych przygód, w okolicach godziny siedemnastej dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Ursynów, budynek SGGW - to na tym celu, przez najbliższe cztery dni, skupi się nasza cała uwaga. Co, gdzie, jak i czy warto - odpowiedzi na te pytania szczególnie będą interesować członków specjalnego oddziału ds. jakości konwentu, w skład którego weszli wszyscy powołani na misję o kryptonimie "Avangarda".


Dzień 1 - czyli "łee, gdzie jest Nova"


De facto, dzień pierwszy to wciąż czwartek, a w zasadzie te kilka godzin, które zostały do zmiany daty na kieszonkowych chronometrach. Po dotarciu pod budynek SGGW szybko udało nam się zlokalizować Młodego, niecierpliwie oczekującego naszego przybycia. Niestety, nie miał dla nas radosnych wieści - Nova wróciła na Naboo. Nieznane pobudki pani senator, tak bliskiej wielu osobom z Utapau musiały jednak zostać odłożone na dalszy plan (mimo to szkoda, nie widzieliśmy się jakiś rok). Trzeba było zająć się bardziej aktualnymi sprawami. Na przykład telefonem do Chudego, celem złożenia mu należnych życzeń urodzinowych. Kiedy ostatnie środki na koncie mojego prywatnego komunikatora zostały wyczerpane, za namową niektórych zmęczonych podróżą osób, podjęliśmy wspólną decyzję o wyruszeniu na poszukiwanie pierwszych napojów wspomaganych %Mocą%. W drodze powrotnej z lokalnego sklepu z artykułami różnymi czekała nas miła niespodzianka. Na czele grupy osób, przez kampus, zmierzał w naszą stronę Fooleck. Przyjaciel, nie tylko mój, ale chyba już całego fanklubu. Warto jeszcze wspomnieć, że za sprawą Foolka, a pośrednio także Młodego, poznaliśmy kolejną ciekawą personę z Wrocławia - Lucy. Co prawda wywiad Imperium donosi, że nie bardzo da się przekabacić ją na Gwiezdne Wojny, ale jak to mówią... nadzieja umiera ostatnia.

Rozminęliśmy się z Foolkiem i zlokalizowaliśmy doskonały punkt na SGGWowskim placu, gdzie w spokoju zaaplikowaliśmy sobie po dawce midichlorianów. Wspólne studiowanie planu atrakcji (zakredytowaliśmy się, a jakże! - zaowocowało to otrzymaniem konwentowych przewodników + sporej ilości ulotek reklamowych, aczkolwiek biedniej niż rok temu) pozwoliło zgodnie stwierdzić, że powinniśmy udać się, choćby symbolicznie, na jakiś jeden punkt programu. Większość wybrała prelekcję z pokazem "O broni i uzbrojeniu", ja wraz z Młodym podreptaliśmy na czwarte piętro. Niejaki Puszkin omawiał "Trudnych graczy na sesjach" - całkiem ogarnięty typek, zaproponował sporo GMowych patentów, które, mam nadzieję, wykorzystam w przyszłości.

Po godzinie dwudziestej drugiej zakończył się nasz konwentowy terminarz, nastał czas znalezienia sobie miejsc noclegowych. Niestety, w związku z przeniesieniem konwentu w inne miejsce, tegoroczna Ava nie oferowała tak dogodnych warunków, jak w latach poprzednich. Do dyspozycji uczestników oddano Domy Studenckie (drogie) i nocleg w XXI LO (tanio, ale daleko). Oczywiście członkowie Utapau idą z duchem czasu, muszą też być alternatywni. Wybraliśmy zatem opcję numer 3. Kilka lakonicznych zwrotów SMSowych wystarczyło, by zapewnić sobie spanko u Aero - w centrum. Czym prędzej udaliśmy się na metro, tylko Mistrz Seller nieprzekonany co do poziomu kulturalnego naszego "after party" udał się na spoczynek w noclegowni.

Nasz pierwszy after to historia na osobną relację (zupełnie, jak pozostałe dwie imprezki), dlatego ograniczę się do tego, iż w nocy z czwartku na piątek świętowaliśmy kolejną rocznicę zdjęć do TotSa. Była pizza, były trunki, używki, ziomale i Punisher (niestety poległ, biedaczysko). Nie mogło zabraknąć Facebooka, imprezy w kuchni i analnego ciemiężyciela. Jednym słowem grubo. Około trzeciej część z nas stwierdziła, że wypadałoby odciążyć nieco naszego gospodarza i owa trójka (Exile, Milka i ja) udała się na nocne łowy i spoczynek do Ivereda. Do przejścia było jakieś czterdzieści minut trasy, które minęło nad wyraz sympatycznie i wesoło (plus czkający Szychu przyp. autora). Po dojściu na Kaczą, zalegliśmy kto gdzie mógł i tak minął wieczór, i poranek, dzień pierwszy.


Dzień 2 - czyli "łee, gdzie są atrakcje"

Pod względem merytorycznym, czwartek nie rozłożył nas na łopatki i nie rzucił na kolana, toteż (nie)wyspani ruszyliśmy z powrotem na Ursynów. Tam dołączyła do nas grupa z noclegowni u Aero i już wspólnie poczęliśmy planować naszą przyszłość. Czynność tę przerwał nam Lord W, który niczym Filip z konopi, zasilił szeregi utapauowców. Niestety, nocne eskapady nie pozwoliły nam dotrzeć na konwent wcześniej, jak przed trzynastą, więc pierwszą wybraną przeze mnie atrakcją był "Wielki Konkurs Neuroshimy" - do boju stanęły w nim cztery drużyny. Nasz dwuosobowy team (mój i Milki) zasilił nieznany nam kolega, który jednak okazał się jednym z bardziej błyskotliwych i oblatanych uczestników, jeśli chodzi o uniwersum Neuro, oczywiście. Zatem pokazywaliśmy, pisaliśmy, strzelaliśmy, zgadywaliśmy, a niestrudzony Lord W co i rusz cykał fotki. Szło nam tak dobrze, że po zaciętych bojach nieoczekiwanie w naszym zasięgu znalazło się pierwsze miejsce. Przewrotny los chciał jednak, by Milka zapomniał o podzielności liczby 56 przez 7 (wstyd i hańba!). Ostatecznie uplasowaliśmy się na drugiej pozycji.

Na godzinę piętnastą zaplanowano prezentację Rebel Legionu, zatem pozostając w duszy zagorzałymi fanami Star Wars (bloku SW w tym roku nie było), udaliśmy się na aulę, by nieco wcześniej pogadać z naszymi znajomymi. I tu czekało nas kolejne rozczarowanie. Ekipa z RL nie stawiła się, zaś po moich dogłębniejszych analizach wyszło, że nie stawi się w ogóle. Cóż, zwalili sprawę (co na szczęście zostało nam później wynagrodzone sympatycznym wieczorkiem w Paradoksie). Zaskoczył nas za to Fooleck, który przygotował prelekcję o Lego Star Wars (klockach, nie grach) i tym samym uratował godzinę naszej bezczynności. Gratz!

O godzinie szesnastej podreptałem na "Mini warsztaty tworzenia tekstów RPG", potem zaś już w pełnym składzie poczęliśmy szukać jedzenia. Posileni oraz umocnieni na ciele i duchu, wróciliśmy na konwent. Nastał shopping time. Zwiedziliśmy wszystko, co Ava miała do zaoferowania od strony sellerowej (UWAGA! Użyty w powyższym kontekście przymiotnik jest pochodną od angielskiego wyrazu sell i nie może być kojarzony ani identyfikowany z ksywką Mistrza Sellera. All rights reserved.), a poszczególni zaopatrzyli się w pamiątki. Posiedzieliśmy też trochę w gameroomie (niestety, w tym roku nie starczyło czasu tudzież nie było warunków do rozegrania tradycyjnej już partii w Horror w Arkham) zaciekawieni nową karcianką od Portala - 51 Stan, a w końcu pyknęliśmy sobie w Neuroshimę Hex. O 19stej skoczyliśmy na losowanie w loterii fantowej REBEL.pl., by nieco później, w przerwie na papierosa, spotkać Leona - kumpla z Olsztyna.

Około dwudziestej Fooleck skusił nas na rozgrywkę w Mafię. Znaleźliśmy więc wolną salę i przez ponad 2,5h wcielaliśmy się w różnorodne postacie, blefowaliśmy i zabijaliśmy się nawzajem. Zabawa była przednia, chyba wszystkim przypadła do gustu. Po dwudziestej trzeciej, ze względu na konieczność opuszczenia budynku konwentowego oraz będące całe czas w mocy (w Mocy, łapiecie? xd) zaproszenie od Ivereda na skromną imprezę u niego, udaliśmy się do centrum. Na miejscu czekali już nasi dwaj przewodnicy/gospodarze - Aero oraz Ivered, tak więc w pełnym składzie zasiedliśmy do opróżniania coraz to nowych butelek "koreliańskiej". O piątej nad ranem nieliczni pożegnali Klonów, którzy zapakowawszy się w Hondę Millenium ruszyli wraz z rodzicielami nad morze. My zaś dalej wróciliśmy do naszych egzystencjonalnych rozmów, sprawy bidetu oraz sposobu wyjęcia kory z butelki. Czas płynął miło, lecz około ósmej nad ranem dla niektórych się zatrzymał. Lord W niefortunnym lotem (ach, te turbulencje) wpadł w pas asteroid, by ostatecznie wylądować w odmętach Kamino. Co prawda przez cały następny dzień czuł się raczej jak na pustyniach Tatooine, ale wspomnienia nocnych wojaży pozostały.


Dzień 3 - czyli "łee, gdzie jest miska, woda i herbata"

Sobota zaczęła nam się pracowicie już od rana. Wraz z Milką zasiadłem do baz danych Wikipedii i oddaliśmy się zgłębianiu wiedzy przed wiedzowym konkursem o Mass Effect i Dragon Age. Mikel uporczywie starał się oszacować, która to już godzina, a Lord majstrował cuś w toalecie. Na konwent przybyliśmy około godziny czternastej, niekoniecznie nastawieni na programowe atrakcje. Nieprzespana noc i głód nieco dawały nam się we znaki, toteż razem z Mikelem ruszyłem zaspokoić potrzeby naszych żołądków. Naszą uwagę z kolei pochłaniało tylko i wyłącznie nieoficjalne spotkanie fanów Star Wars zwołane przez Falcona, wieczorem w Paradoksie. I poza samym konkursem, na który stawialiśmy duże oczekiwania (zawiedliśmy się, niestety :( ), oraz partyjką w Neuro Hex z "nieżywym" Lordem, faktycznie - nie działo się za dużo. Także w okolicach dwudziestej ruszyliśmy na metro, by po obraniu niekoniecznie korzystnych warunków, w okolicach dwudziestej pierwszej trzydzieści, znaleźć się na miejscu. Milce pierwszy raz dane było zobaczyć święty przybytek, jakim jest Paradox, toteż nie dziwota, że z przejęcia odmówił nawet browara, co więcej - ratując mnie swoimi kredytami (chwała mu za to). W Paradoksie udało się nam namierzyć wielu "fajnych fanów", w tym Falcona i FF (niektórych kopnął zaszczyt SZCZELENIA sobie foteczki z panią tłumacz), Yako czy Paździocha. Impreza trwała w najlepsze, %Moc% wlewała się do głów, a my wymienialiśmy się coraz to nowymi ploteczkami około SWsowymi i tymi z fandomu. W międzyczasie uciekł Seller, na którym ciążyła klątwa przeprowadzenia porannej prelekcji (i to w niedzielę!). Humory dopisywały, ja zaś (niekoniecznie z własnej woli) wdałem się w trudną polemikę na temat wyższości Imperium nad resztą świata (weź kombinuj tu, dlaczego ci rebele faktycznie są tacy fajni i udowadniaj starym wyjadaczom, jednocześnie będąc pod wpływem kojącego działania midichlorianów we krwi - nie polecam). Co prawda tamtą bitwę przegrałem, ale jakoś udało nam się wspólnymi siłami wyperswadować panom imperialistom, że Exile nie będzie im już potrzebna tego wieczoru. Chociaż tyle xd

Jakoś przed pierwszą pożegnaliśmy się z towarzystwem i ruszyliśmy w stronę warszawskiego metra. Wpół do drugiej odwiedziliśmy jeszcze McDonalds, bo (nie uwierzycie)... tak! Exile zgłodniała. Potem uderzyliśmy już prościutko na chatę do Ivereda. Prawy gospodarz mimo zmęczenia czekał na nas z otwartymi ramionami, racząc na dobry sen miodowym piwem. Mnie nie udało się znaleźć żadnego kompana do nocnego przesiadywania nad butelką, tak więc wszyscy zgodnie udaliśmy się spać.


Dzień 4 - czyli "łee, dlaczego to już koniec"

Czwartego dnia... hm, można powiedzieć, że nie było. Przynajmniej jeśli chodzi o stronę konwentową. Lord W uciekł rano. My nie znaleźliśmy dla siebie nic ciekawego w programie i stwierdziliśmy, że czas zostanie lepiej spożytkowany na robieniu śniadanka i oglądaniu filmików z YT. Zasiedzieliśmy się prawie do obiadu (niestety, nikt nie kwapił się, by zrobić) i mało brakowało, a spóźnilibyśmy się na jeden z nielicznych pociągów kursujących w niedzielę do Skierniewic. Na szczęście Ivered narzucił nam forsowny marsz i studenckimi skrótami poprowadził prosto do celu. Nastąpiło szybkie zakupienie biletów, pożegnanie i umówienie się na afterek w Skierniewicach (który swoją drogą chyba się udał). We czworo (Mikel, Exile, Milka i ja) zajęliśmy sobie osobny przedział i przez dobrą godzinę rozprawialiśmy nad minionymi czterema dniami. Tak, Avangarda oo7 dobiegła końca!



(NIE)KRÓTKIE PODSUMOWANKO:

Piekielny konwent - Avangarda oo7, odbył się w dniach 21-24 lipca 2011r. w budynkach SGGW w Warszawie


Utapau reprezentowali: Exile, Lord W, Mikel, Milka, Mistrz Seller, Szychu
Pozostali ludzie ze Skierniewic: Dante91, Młody


1. W pierwszej kolejności podziękowania dla naszych przewodników/kwatermistrzów/gospodarzy - duet Aero & Ivered, bez was chłopaki, te cztery dni życia w Warszawie mogłyby przemienić się w prawdziwą katorgę
2. Podziękowania dla Foolka - za dobrą zabawę, prowadzenie nam mafii, te nieliczne, acz intensywne chwile SWsowego nerdzenia
3. Wielkie dzięki ekipom z EB oraz PG, a także wszystkim niezrzeszonym fanom Gwiezdnych Wojen za wspólnie spędzony czas w Paradoksie, nie ma to jak rodzinna atmosfera ;)
4. Pozdrowienia dla Chudego, który "prawie wbił"; dla Novej, która "wbiła i się zmyła"; dla TMP, który "mógł wbić na prelekcję Ich bin ein Ubermann", przygotowaną chyba specjalnie dla niego
5. Pozdrowienia dla Milki, który nie jest już konwentowym prawiczkiem - oby tendencja wzrostowa, jeśli chodzi o zaliczone zloty, się utrzymała
6. Pozdro i sorry dla Lorda W - następnym razem się odkujesz
7. Sorry za chrapanie
8. Dzięki za poranny rysunek na poliku - Mikel ;*

Hasło konwentu: Melanż to nie wczasy!
Piosenka konwentu: Pedofeel Song
Item konwentu: Bidet
Poprawiny konwentu: 19 sierpnia ;)

Posłowie:
Dzięki wam wszystkim za great time, mam nadzieję, że w przyszłym roku (biorąc pod uwagę nasze ambitne plany) zagości nas na Avie ze dwa razy tyle. Tymczasem, widzimy się na StarForce! to znaczy mam nadzieję, bowiem always in the motion the future is...


MtFbwY!
Był, sprawdził i opisał - Szychu


· Napisane przez Szychu dnia 06 sierpień 2011 19:57 · 26 komentarzy · 71890 czytań · Drukuj
Komentarze
#11 | MistrzSeller dnia 08 sierpień 2011 08:55
Napisałem nudne dla mnie. Dlatego program tegorocznej avangardy mi się nie podobał. Konwent zrobiony byle jak. Jeśli mieli takie kłopoty z organizacją to mogli to odwołać jak Grawiton. Już sam opis drogi dojazdu był beznadziejny. Nie było w nim najważniejszych informacji- typu którędy wyjść z Centralnego. Jak ktoś nie znał Warszawy to mógł się łatwo zgubić.
Poza tym budynek wielgachny, a korytarze puste- nie było nawet z kim pogadać. W dodatku wszędzie daleko. Jak ktoś lubi planszówki czy RPG to konwent mógł mu się podobać. Ale dla mnie to porażka. Tak naprawdę to gdyby nie to, że w Warszawie nie ma innego konwentu to Ava nie dotrwałaby do tej edycji. IMO konwent to porażka i nie zamierzam wspierać następnej jego edycji. Nie będę marnował kasy na konwent, na którym jest kiepski program, obiadu zjeść nie można (teraz przez to przytyłem), na prelekcje przychodzą pojedyncze osoby, a sala noclegowa jest na drugim końcu miasta.
#12 | Szychu dnia 08 sierpień 2011 10:32
To, że puste korytarze to chyba nie wina orgów, a samych zainteresowanych... Ja mimo wszystko utrzymuję, że lepiej, iż Ava odbyła się taka, jaka się odbyła, niż miałaby nie odbywać się wcale.

Przytyłeś po konwencie? Szacun!
#13 | MistrzSeller dnia 08 sierpień 2011 11:48
Szychu >>> Ten budynek był za wielki na taką liczbę ludzi, stąd korytarze były puste.
Co do przytycia- to tzw. efekt jojo. Na konwencie tak mało jadłem, że po powrocie jem dużo więcej niż wcześniej. A dopiero co schudłem.
#14 | Szychu dnia 08 sierpień 2011 14:22
Myślisz, że gdyby mogli. to nie zrobiliby konwentu w tym miejscu, co rok wcześniej?
#15 | Lord W dnia 08 sierpień 2011 15:21
Mieli kłopoty organizacyjne i zrobili to tak jak mogli. Smile

Rynek wszystko zweryfikuje czego przykładem jest Selller jako konsument. Jeżeli produkt jest słaby to nie wyda na niego więcej kasy; a dodatkowa że tak powiem będzie odradzał innym. Zresztą Xaric (to w sumie ten rekrut na Naszej stronie - org Avangardy) mówił, że starał się szukać współorganizatorów w Wa-wie, ale chętnych nie było; podobnie jak mieli problem z tą szkoła, co była rok wcześniej. Ja np. pojechałem na Avę bo Chudy ją bardzo zachwalał. Mówił, że blisko tanio i fajni ludzie. Zachwalał też konwent lubelski - Falkon; że miejscówka fajna i klimat. Jak widać wszystko się co roku zmienia.

Owszem można konwent zawsze odwołać, żeby się nie kompromitować; ale z drugiej strony była kilka grup, które zorganizowały swoje punkty programu od strony merytorycznej na wysokim poziome - ludzie od Star Treka; ludzi od mieczy; RPGowcy; blok Neuro. Zawsze to jest problem organizatora i jego zmartwienie. Istnieje ryzyko porażki; co nie znaczy że orgowie się nie przykładali; Jak jest mało ludzi to ciężko (przypomina mi się premiera TotSa i inne nasze akcje np. Święto kwiatów, ale nie to z Maulem tylko to drugie. Z robieniem dużych przedsięwzięć jest tak, że org ma zawsze przechlapane i nie zawsze wyjdzie super). Uwierz mi Sellerze, że taki organizator też może stwierdzić w pewnym momencie - pierniczę tą całą zabawę - zapierniczam, łażę załatwiam , a potem i tak się nie wyrabiam i jest lipa. Po co mu to? Łatwiej konwentu nie organizować.

A i tak od strony organizacyjnej i merytorycznej było na wyższym poziomie od MFGiK w Łodzi (chodź Łódź bardzo lubię). Choć niewątpliwie lokalizację Łódź ma lepszą no bo jak się ma 50 m do Fabrycznego; to gubić się i umrzeć z głodu jest trudno; ale jeśli chodzi o liczbę atrakcji i ich jakość to Ava była lepsza. Zobaczymy jest festiwal Gier i Komiksów wypadnie w tym roku.Smile
#16 | Exile dnia 08 sierpień 2011 21:16
Dzięki Szychu, wyszło na to, że ciągle się tylko obżerałam -,-
poza tym relacja bardzo mi się podoba ;>
#17 | Szychu dnia 09 sierpień 2011 19:33
Też Cię kocham, pani Prezes ; *
#18 | Lord W dnia 09 sierpień 2011 21:55
Az mi się nasuwa cytat z Gwiezdnych Wojen.Grin
#19 | Exile dnia 09 sierpień 2011 22:41
Który cytat? -,- A ty Szychu weź się teraz nie podlizuj... giń ;p
#20 | Szychu dnia 09 sierpień 2011 23:45
Ja wiem który... czyżby "Into exile I mus.. itd ;p
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 75% [3 głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 25% [1 głos]
Dobre Dobre 0% [Brak oceny]
Średnie Średnie 0% [Brak oceny]
Słabe Słabe 0% [Brak oceny]
Kalendarz
Po Wt śr Cz Pi So Ni
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

01/08/2023 18:17
Cytaty fanklubowe są dostępne dla zalogowanych. Prośba o podesłanie zdjęcia z ostatniego nieofa to wrzucę na stronę. Będzie dostępne tylko dla zalogowanych.

22/02/2022 21:22
Niech Moc będzie z Wami! Yoda

22/02/2022 20:49
Dziękować. Dawno mnie tu nie było, ale widzę, że co niektórzy wchodzą jeszcze na stronę. Wink

26/12/2021 23:04
Wesołych Świąt X Mas

24/05/2021 22:22
Superancko. Grin

21/05/2021 09:29
Bo miałem czasem przyśpieszenia, powoli kończę już ten statek, coś wrzucę Smile

20/05/2021 18:27
Ja rzadziej wchodziłem to tempo pracy Ivereda wydawało się imponujące. Wink

20/05/2021 18:25
Odnotowuję, że znowu byłem Wink Grin

17/05/2021 21:42
Póki co trzymam się go Wink

14/05/2021 21:20
I bardzo dobrze Lordzie Smile

Warto zobaczyć:


Skierniewickie Stowarzyszenie Fanów Gwiezdnych Wojen "Utapau"
HTML, PHP, coding, etc: Chebeat
Design: Chebeat & Thingol

Star Wars jest znakiem towarowym Lucasfilm, ble, ble, ble... (użyto w celach fanowskich..)


Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2009 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.